Szkoła bez ocen? Bez jedynek i szóstek?Jest taka szkoła w Jastrzębiu-Zdroju
W jednej z jastrzębskich szkół uczniowie nie boją się, że ze sprawdzianu dostaną ocenę niedostateczną, ale nie mogą też otrzymać bardzo dobrej czy celującej. Czy to znaczy, że tam w ogóle nie oceniają poziomu ich wiedzy? Oceniają, ale nie w skali 1-6. Mają inny sposób. Wprawdzie na półrocze i koniec roku szkolnego pojawia się tradycyjny stopień, ale tylko wtedy.
Zespół Szkół nr 6 im. Króla Jana III Sobieskiego to szkoła doskonale znana nie tylko w Jastrzębiu-Zdroju. Słynie z wysokiego poziomu kształcenia, szczególnie w technikum. Uczniowie „szóstki” są laureatami wielu międzynarodowych konkursów w dziedzinie wynalazczości. Właśnie w tej szkole uczeń nie otrzyma ze sprawdzianu czy odpowiedzi jedynki, nawet kiedy nic nie umie. Przy czym to „nic” jest dyskusyjne, bo „nic” praktycznie nie istnieje. Jak to możliwe? Czy może funkcjonować szkoła bez tradycyjnych ocen w skali 1-6? Może i mamy na to przykład w naszym mieście.
Ocena ocenie nierówna. Prawda czy fałsz?
Czasami mówi się, że ocena ocenie nierówna. To prawda. Nierzadko zdarza się, że o ocenie tego, na jakim poziomie uczeń opanował wiedzę i umiejętności, decyduje jeden lub zaledwie kilka punktów ze sprawdzianu. Przykładowo, ocena dostateczna zawiera się w przedziale 50-64% poprawnych odpowiedzi, a dobra 65-79%. Uczeń, który poprawnie odpowiedział na 64%, zostanie oceniony na dostateczny, podczas gdy od oceny dobrej dzieli go tylko 1%. Podobnie ma się sprawa z oceną dopuszczającą, która zaczyna się od 35%. Poniżej tego wyniku jest niedostateczny. Jednak czy ktoś, kto napisał pracę klasową na 30%, naprawdę nic nie umie?
Granice między ocenami próbuje się wyrównać za pomocą „plusów” i „minusów”. O tym, że nie jest to rozwiązanie nie tylko idealne, czy nawet dobre, niech świadczy to, że ocena z egzaminu maturalnego jest wyrażana w procentach, a nie tradycyjnych notach. Tak samo jest z egzaminami zawodowymi.
Oceny 1-6 czy to uświęcona i nienaruszalna tradycja?
Jak więc są oceniani uczniowie „Sobieskiego” i jak nauczyciele mogli odstąpić od tradycyjnych, uświęconych latami praktyki stopni szkolnych? Są szkoły, w których nauczyciel już nie może powiedzieć na lekcji: „Kowalski, nic nie umiesz 1”, albo: „Dostaniesz lufę, jak się nie uspokoisz”.
- Podstawą prawną do oceniania postępów ucznia w nauce jest Rozporządzenie ministra edukacji narodowej w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy w szkołach publicznych. Jest tam zapisane, że ocenianie w skali 1-6 stosuje się na zakończenie roku szkolnego oraz dla śródrocznych ocen klasyfikacyjnych. Daje więc to możliwość, aby w czasie roku szkolnego przyjąć inną formę weryfikowania wiedzy uczniów i na takie rozwiązanie zdecydowała się nasza szkoła - wyjaśnia dyrektor „Sobieskiego” Jolanta Kłopeć.
Widać, że w tej szkole, tak jak nie mieli problemów wyłączyć dzwonki, tak nie boją się odejść od jedynek, dwójek, trójek, piątek i szóstek w czasie roku szkolnego. Edukacja to nie jakaś święta tradycja, żeby miała sens, musi się zmieniać.
Jak oceniani są uczniowie?
Jak więc oceniani są uczniowie w tej szkole? Otrzymują oceną wyrażoną punktami zdobytymi za poprawnie rozwiązane zadanie czy wykazanie się potrzebnymi umiejętnościami. Praktycznie wygląda to tak, że ocena może wyglądać następująco - 30/50. Oznacza to, że młody człowiek zdobył 30 punktów na 50 możliwych. Nie trzeba dokonywać przeliczenia na procenty, a następnie na oceny. Z punktu widzenia nauczyciela nie powoduje to żadnych problemów, a nawet zwalnia go z konieczności dalszego zamieniania na tradycyjne stopnie. Natomiast uczeń dostaje konkretną informację, ile poleceń wykonał poprawnie i ile punktów uzyskał. Wie też, nad czym musi jeszcze popracować i czego się jeszcze nauczyć. Nie ma też podziału na tych zaledwie dopuszczających i dostatecznych oraz tych dobrych i bardzo dobrych. Słowa jednak szufladkują.
Ale, ale - pomyśli ktoś - skąd biorą się oceny tradycyjne na świadectwie, bo przecież być muszą. To proste, oceny punktowe wpisywane są do dzienników elektronicznych i system dokonuje przeliczeń. Do ustalenia oceny końcoworocznej brane są pod uwagę wszystkie zdobyte przez ucznia punkty ze sprawdzianów, kartkówek, odpowiedzi ustnych, zadań dodatkowych. Matematycznie rzecz ujmując, jest to rozwiązanie bliższe obiektywizmowi, który jak wiadomo, jest w pełni nieosiągalny.
Ile razy można poprawiać ocenę?
No właśnie, ile razy można? W „Sobieskim” nie ma ograniczeń. Sam fakt, że uczeń podjął trud nauki i chce sprawdzić swoją wiedzę, jest postępem, a oto przecież w edukacji chodzi.
- Nie jest istotne, za którym razem uczeń poprawi swoją oceną na wyższą, nauczy się danej partii materiału. Jeśli otrzymał za pierwszym podejściem, na przykład 3 punkty na 50, a za drugim 30 na 50, to ten drugi wynik jest ostateczny. Pierwszy w ogóle się nie liczy. Ważny jest progres, a nie liczba prób, jakie były podejmowane, aby go osiągnąć - wyjaśnia dyrektor Kłopeć.
Ma to sens. Nie ma znaczenia przecież fakt, że ktoś zdawał na prawo jazdy 5 razy, ale, że zdał i posiadł niezbędne umiejętności. Ludzie są różni, jedni uczą się szybciej, inni potrzebują na to więcej czasu. Nie jest ważne, ile razy, ktoś zdawał, ale czego się ostatecznie nauczył. Ocena nie jest też formą kary, ani nawet nagrody. Jest, bo być musi, chociaż coraz częściej słychać głosy, że najlepiej, jakby jej w ogóle nie było. Swoją drogą, kiedy wymyślili oceny szkolne, te wszystkie klasyfikacje i promocje i po co?
Szkoła marzeń- wizja czy realność?
Jakie cel ma nauka szkolna? Może być różny dla różnych uczniów, dla jednych będzie to matura zdana na wysokim poziomie, dla innych promocja do następnej klasy i nabycie pewnych umiejętności technicznych. Zadaniem szkoły jest pomoc uczniowi w dotarciu do niego, wsparcie, nakreślenie drogi, czasem też pokazanie, nad czym i w jaki sposób musi jeszcze popracować, żeby ten cel osiągnąć.
- Pragniemy, aby uczeń przychodził do szkoły z radością, aby było to miejsce, gdzie może realizować również swoje pasje, gdzie ma kontakt i dobre relacje z rówieśnikami i innymi osobami tworzącymi szkolną społeczność. Może taka szkoła to tylko marzenia, ale kto nam może ich zabronić? -podsumowuje Jolanta Kłopeć, dyrektor, ale przede wszystkim nauczyciel matematyki z wieloletnim stażem.
Napisałem konkretny komentarz i... jak ktew w piach. Ok. W skrócie: utopia. Ale "postępowcy" będą urażeni...
do ~Zupazhipopotama
Napisanie nawet i na 70% poprzez wykucie na pamięć czegoś, co i tak się zapomni, to żadna umiejętność. Jeśli uczeń zdobył 20 lub 30 % to pewnie nie jest dużo, ale zawsze coś, od czego można się odbić. To nie jest nic!
"kto napisał pracę klasową na 30%, naprawdę nic nie umie?"
Tak, naprawdę nic nie umie.