Poznaj swojego radnego. Monika Brachaczek: „W Jastrzębiu-Zdroju bije moje serce”
Znamy radnych Rady Miasta w Jastrzębiu-Zdroju. Wiemy, jakie barwy polityczne reprezentują. Ale kim są jako ludzie? Co lubią w naszym mieście, z czego są dumni? Jakie mają zainteresowania i w jaki sposób spędzają wolny czas? Otwieramy nowy cykl z serii: Poznaj swojego radnego. Na pierwszy ogień idzie Monika Brachaczek, przewodnicząca Zarządu Osiedla Staszica. Z Jastrzębiem-Zdrojem związana od 4. roku życia.

Katarzyna Barczyńska-Łukasik: Kiedy po raz pierwszy zetknęła się pani z Jastrzębiem?
- Monika Brachaczek: Przyjechałam z rodzicami do Jastrzębia-Zdroju w 1975 roku, kiedy miałam 4 lata. Pochodzimy z małej miejscowości Miłków na Dolnym Śląsku, ja urodziłam się w Jeleniej Górze. Rodzice otrzymali tutaj pracę, ale najważniejszym magnesem, który ich przyciągnął, było szybkie otrzymanie mieszkania. Rodzicom podobał się lepszy standard życia, który, mimo że miasto było w budowie, znaleźli właśnie tutaj.
Pamięta pani coś z tamtych lat?
- Początkowo mieszkaliśmy u cioci, która dla mojej mamy była jak mama. W trzypokojowym mieszkaniu w bloku przy ulicy Wielkopolskiej mieszkało 10 osób. Tata otrzymał pracę w kopalni Borynia, a mama w Szkole Podstawowej nr 8, gdzie była kucharką. Pamiętam, że nasze miasto było w tamtych czasach w budowie. Całą rodziną chodziliśmy oglądać, jak powstają bloki przy ulicy Opolskiej, bo tam miało być nasze mieszkanie. Potem zaczęłam naukę w Szkole Podstawowej nr 19, a następnie w Liceum Zawodowym w Zespole Szkół Nr 2 im. Wojciecha Korfantego. Po zawarciu związku małżeńskiego zamieszkałam z mężem przy ulicy Wrocławskiej i tak prawie od 50 lat jestem związana z osiedlem Staszica.
Lata 80., kiedy pani dorastała, nie były łatwe
- To prawda. Tak jak inne dzieci, stałam w kolejkach po kawę, buty itd. Pomarańcze były rarytasem i pojawiały się na święta. Brakowało praktycznie wszystkiego, zresztą kto pamięta tamte czasy, ten doskonale wie, o czym mówię. Z ciekawszych rzeczy pamiętam, jak wybiegaliśmy na dwór na przerwy w SP 19 i graliśmy w scyzoryk. Nie do pomyślenia w obecnych czasach. W "Korfantym" organizowano studniówkę, która odbyła się oczywiście w szkole. Problemem było ozdobienie sali. Wówczas wpadłam z koleżankami na ciekawy pomysł. Balony, towar deficytowy, zastąpiły nam dmuchane rękawiczki oraz prezerwatywy. Tych na szczęście nie brakowało w kiosku „Ruchu”. Ukończyłam liceum zawodowe o profilu administracyjno-biurowym i z tym kierunkiem kształcenia związałam pracę zawodową.
Przyjechała pani do Jastrzębia, natomiast mąż jest autochtonem…
- Tak, miałam 4 lata, kiedy tutaj przyjechałam. Natomiast mój mąż Darek urodził się w Jastrzębiu i pochodzi stąd. Rodzina ze strony teściowej wywodzi się z Bzia, a teścia z Pruchnej. Zresztą zostali oni pochowani na cmentarzu przy kościele w Bziu, gdzie często bywamy. Okazuje się, że są możliwe, i to całkiem z dobrym skutkiem, takie połączenia rodzin jak nasze. Liczy się to, gdzie bije nasze serce. A moje pokochało Jastrzębie. Tu założyłam rodzinę, tutaj urodzili się moi synowie, tutaj będę dalej żyła.
Może pani powiedzieć coś o swoich zainteresowaniach?
- Może nieco zaskoczę, ale od czasów młodości interesuję się historią Anglii, a szczególnie dynastii Tudorów – Henrykiem VIII, Anną Boleyn i Elżbietą I, by wymienić tylko tych najważniejszych. Odwiedziłam zamek, w którym wychowywała się Anna w Hever. Poza tym uwielbiam zwiedzać zamki i pałace, także te na Dolnym Śląsku, regionu, skąd pochodzę. Ostatnio zauroczył mnie zamek Sarny, sięgający swoim rodowodem XVI wieku.
Skąd decyzja, aby zainteresować się samorządem i kandydować do rady miasta?
- Na naszym osiedlu, czyli Staszica, mieszkam od prawie 50 lat. Znam bolączki mieszkańców. Interesuję się również sprawami miasta. Często rozmawiam z sąsiadami i od kiedy zostałam przewodniczącą zarządu osiedla, sprawy te stały mi się jeszcze bliższe. Działając w samorządzie, mam wpływ na to, aby zmienić niektóre rzeczy. Obecny prezydent jest otwarty na współpracę dla dobra mieszkańców, podobnie jak ja. Mamy przecież ten sam cel.
Co mogłaby pani polecić w naszym mieście osobom odwiedzającym?
- Przede wszystkim piękny, uroczy, zabytkowy Park Zdrojowy. W ostatnim czasie nabiera blasku, gdyż jest systematycznie restaurowany. Na drugim miejscu Carbonarium - prężnie działającą placówkę kulturalną. Fenomenalnie przybliżają historię węgla i rozwoju górnictwa na naszym terenie. Mamy też Żelazny Szlak Rowerowy – znany prawie na całą Polskę. I nie mogę nie wspomnieć o naszej perełce architektonicznej, którą jest pałac w Boryni.
Dlaczego warto mieszkać w Jastrzębiu-Zdroju?
- Jest to miasto zielone, co zaskakuje osoby przyjeżdżające do nas po raz pierwszy. Spokojne – tutaj naprawdę można odpocząć i, szczególnie w Zdroju, poczuć klimat dawnego uzdrowiska. Ulica 1 Maja, a właściwie deptak, nawiązuje do tamtych czasów. Jastrzębie jest też bardzo dobrze usytuowane – mamy blisko do Republiki Czeskiej, Gliwic i Katowic. Znajdujemy się w centrum Subregionu Zachodniego – Kraina Górnej Odry. Aby w pełni skorzystać z tego położenia, potrzebujemy połączenia kolejowego z Katowicami i prace w tym kierunku są kontynuowane. Jeśli chodzi o nowe miejsca pracy, poza górnictwem, to oprócz stwarzania dogodnych warunków dla inwestorów, można korzystać z propozycji całego naszego regionu.
Jak przekonać młodych ludzi do pozostania w mieście?
- Każdy ma swoje cele i marzenia. Mój starszy syn wyjechał z Jastrzębia za miłością. Natomiast młodszy – Wiktor powiedział tak: „Mamo, Warszawa jest fajna, Londyn - niekoniecznie, Jastrzębie – najfajniejsze”. Inwestorzy i nowe miejsca pracy w naszym mieście to priorytet. Na pewno istotne jest również dobre skomunikowanie miasta z dużymi ośrodkami, jak Gliwice czy Katowice. Do tych pierwszych już możemy dojechać autostradą, w kwestii Katowic - kluczowe jest odtworzenie linii kolejowej. To pozwoli młodym rozwijać się zawodowo, jednocześnie pozostając w domu. Coraz więcej pracy można wykonywać za pośrednictwem internetu, bez konieczności wyjazdu. A tak w ogóle to zachęcajmy młodych do pozostania w mieście, przecież jesteśmy najlepszym przykładem, że można w nim dobrze i komfortowo żyć.
Co jest dla pani ważne?
- Na pierwszym miejscu kontakt z ludźmi, rozmowa z nimi. To daje siłę do działania i pozwala z pierwszej ręki dowiedzieć się, jakie są oczekiwania mieszkańców, chociaż nie wszystkie da się od razu spełnić. Znajduję oparcie w mojej rodzinie – mężu, synach, rodzicach. Bez tego nie mogłabym działać społecznie. Ważne jest również bezpieczeństwo. W naszym mieście czuję się bezpiecznie. Tu bije moje serce.
Świetne usytuowanie miasta do wyjazdu w Polskę na rowerze.
Park, rowery i Carbonarium. Ambitnie.
Dno. Bezradna.
Radna opozycyjna nie może nic zrobić poza złożeniem interpelacji, na które władza ma, że tak powiem wyczesane...
Parcie na szkło jak była prezydent Hetman
Pani (niepo)radna na siłę stara sie błyszczeć w mediach, ponieważ ma wrodzone parcie na szkło.
Jakakolwiek próba konstruktywnej krytyki takiego pchania się na świecznik zostanie odebrana jako hejt.
Niesamowita postać . Urodzony lider i przywódca duchowy . Zrobi z osiedla mały Dubaj
Mój Boże, co za bełkot...
Pani radna chodziła do sp19 jak była jeszcze szkołą podstawową dziś ta szkoła mimo ze połowa dzieci ma nadwagę została zamieniona ze szkoły podstawowej w szkole gastronomii i handlu .W każdy piątek rodzice pieką i sprzedają ciasta …Każde zebranie rodziców jest nie o nauce ale o tym kto upiecze ile i czego .Ktos mógłby się tym zająć .
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem
Ble ble ble tylko tyle. Studia jakie bo nie doczytałem? W sumie nic nie ma do zaproponowania , może zrobić z miasta drugą Anglię....
Gdzie diabeł nie może tam babę pośle
Czas na bylą zakonnice z szerokiej