Zgłoś komentarz do moderacji

Nie rozumiem oburzenia tych absolwentów. Setki tysięcy młodych ludzi kończy studia na naprawdę dobrych kierunkach i też nie ma pracy! I nie mówię tu bynajmniej o filozofii, a o kierunkach, na których trzeba się naprawdę napracować. \"Mogli wybrać inny kierunek nauki, zrobić coś innego ze swoim życiem, a teraz co?\" - niektórzy wypowiadają się tutaj tak, jakby przed rozpoczęciem szkoły górniczej mieli już zaklepaną świetlaną przyszłość, która miała być usłana różami i dolarami, karierę w prestiżowych zawodach, a którą w jednej chwili poświęcili dla firmy, która nagle się na nich wypięła. Ale wspomniane \"zrobienie czegoś innego ze swoim życiem\" oznaczałoby właśnie kształcenie w innym kierunku, po którym nikt nie zagwarantowałby Wam miejsca pracy. Każdy zawód jest na tym świecie potrzebny, ale dla każdego jest jakiś limit miejsc pracy na rynku. Uczelnie i szkoły nie dostosowują liczby przyjmowanych kandydatów do sytuacji na rynku pracy, a do tego aby w szkolnej kasie nie zabrakło funduszy na przetrwanie jej pracowników. Dla szkoły każda następna głowa to dodatkowa pula złotówek. Ta prawda jest brutalna, ale im wcześniej ją przyjmiecie tym lepiej. Do tego pretensje o umowy na czas określony... Nawet nie macie pojęcia ilu młodych ludzi (zresztą nie tylko młodych, a wśród nich wielu z wyższym wykształceniem) pracuje na umowach śmieciowych i nie widzi żadnych szans na zmianę tej sytuacji. Jeśli ktoś już się zaczepi gdzieś, gdzie dostanie umowę o pracę, to zawsze zaczyna od umowy na okres próbny. Następną dostaje na czas określony (czasem jest to rok, a czasem 10 lat, ale i tak jest to czas określony), a dopiero trzecia jest na czas nieokreślony (i to tylko dlatego, że tak stanowi kodeks pracy - nie z dobrej woli pracodawców). I wielu z nich chciałoby zaczynać od stawki 2100 brutto. Mogłabym jeszcze dużo napisać, ale chyba nie ma to sensu. Mimo wszystko życzę Wam szybkiego zalezienia pracy (nawet jeśli nie w swoim zawodzie).