Kulisy pracy w prosektorium, czyli co chcielibyście wiedzieć, ale baliście się zapytać [WYWIAD, ZDJĘCIA]
Przygotowanie ciała zmarłego do pogrzebu wymaga szczególnego podejścia oraz predyspozycji. Z laborantem i tanatopraktorem* Adamem Polnikiem rozmawiamy o specyfice wykonywanego zawodu, szczególnych życzeniach, przepisach pogrzebowych z 1959 roku oraz prywatnym prosektorium.
Kulisy pracy w prosektorium, czyli co chcecie wiedzieć, ale boicie się spytać
Red. Ile rocznie osób zmarłych przygotowuje pan do pogrzebu?
Adam Polnik. Średnio, bo miesięcznie wygląda to różnie, natomiast rocznie to około 1000 osób. W branży pracuję od 15 lat, natomiast od ponad 10 lat zajmuję się obsługą prosektorium Szpitala Rejonowego im. dr. Józefa Rostka w Raciborzu.
Na studiach medycznych wizyta w prosektorium ma na celu m.in. wykluczenie osób słabych psychicznie. Jakie więc predyspozycje trzeba mieć, aby wykonywać pracę przy zwłokach?
Nie wiem, czy to jakieś szczególne cechy charakteru lub predyspozycje, ale na pewno ważna jest kwestia obycia z ludzkim ciałem i osobami zmarłymi. U mnie, po tylu latach pracy, to już kwestia przyzwyczajenia. Są oczywiście sytuacje, które czasem mnie zaskakują, ale widziałem już wiele.
Czyli potrafi pan odciąć emocje „przy robocie” i podchodzić do pracy na chłodno?
Oczywiście, to kluczowe. Również nie można przynosić emocji z pracy do domu czy do towarzystwa tym bardziej, że tematyka, którą się zajmujemy jest bardzo delikatna. W rozmowach ze znajomymi bardzo łatwo przekroczyć granicę dobrego smaku i totalnego niesmaku, więc też tych tematów raczej się nie porusza. Nigdy też nie wiadomo, czy akurat w towarzystwie nie znajdzie się ktoś, kogo bliskiego przygotowywałem do pogrzebu.
Ale chyba nie chce pan powiedzieć, że nie ma czarnego humoru w tej branży… W mediach często właśnie czarnym humorem dystansujemy się od sytuacji, które przychodzi nam opisywać.
U nas jest podobnie. Humoru mimo wszystko mamy dużo. Czarny humor bywa pewną odskocznią, aczkolwiek on pojawia się często właśnie w rozmowach z ludźmi z branży, bo przecież spotykamy się np. na targach branży funeralnej. Zawsze jednak na pierwszym miejscu stawiamy szacunek dla zmarłego, więc nigdy humor nie dotyczy konkretnych przypadków. Uśmiech na twarzy jest jednak bardzo ważny, nie tylko w naszej branży.
Czy wykonuje pan także sekcje pod kątem śledztw w przypadku zbrodni?
Nie. Tymi zagadnieniami dla naszego rejonu zajmuje się Zakład Medycyny Sądowej w Katowicach. Do nas, jako techników sekcyjnych należy w takich przypadkach przygotowanie ciała do sekcji oraz wykonanie wszystkich poleceń lekarza. Same ślady i materiały biologiczne ustalane są przez lekarza patomorfologa.
Kiedyś w jednym z wywiadów z lekarzem z Rybnika wyczytałem, że „choroba ma swój zapach” i po zapachu można z pewną dozą prawdopodobieństwa rozpoznać niektóre schorzenia. Czy śmierć też ma swój zapach, ale nie chodzi mi tu o zapach rozkładu?
Zapach rozkładu to jedno, ale zgodzę się z twierdzeniem, że pewne choroby mają swój zapach. Oczywiście nie moją rolą jest stawianie diagnozy, natomiast w mojej praktyce było sporo przypadków, że przychodząc do chłodni mimo zamkniętego worka ze zwłokami, mogłem już się domyślić, czego mogę się spodziewać. Te zapachy są specyficzne i powtarzalne. Różne wydzieliny w chorobie, a także krwotoki czy zawały charakteryzują się odmiennym zapachem.
Zdobyte doświadczenie pozwoliło panu także założyć prywatne prosektorium w Wodzisławiu przy ul. Mszańskiej. Chyba w naszym regionie nie ma zbyt wielu takich miejsc?
W zasadzie moje prosektorium jest jedynym w naszym okręgu. To nie jest firma pogrzebowa, bo nie wyprawiamy pogrzebów. Moja działalność polega na przewozie i przygotowaniu zmarłego do pochówku, dlatego klientami są zazwyczaj zakłady pogrzebowe, które nie mają u siebie takich możliwości oraz nie posiadają chłodni. Moje prosektorium zaczęło działać w sierpniu. W zasadzie obsługujemy cały region, bo przyjeżdżają do nas osoby zmarłe z powiatu wodzisławskiego, Jastrzębia-Zdroju, Rybnika i okolic.
Czyli w zasadzie odbarcza pan zakłady pogrzebowe z pracy przy przygotowaniu zmarłych. W czym jeszcze może pomóc takie prywatne prosektorium?
Dysponujemy miejscem na co najmniej 14 ciał w komorze chłodniczej, więc zakres działania jest dość szeroki. Jesteśmy do dyspozycji prywatnych i publicznych placówek służby zdrowia, np. Domów Pomocy Społecznej czy Domów Seniora.
Co w przypadku, kiedy musi pan się zająć ciałem po wypadku, które mówiąc delikatnie jest pokiereszowane albo nawet rozczłonkowane?
Kiedy dociera do mnie ciało po wypadku, zazwyczaj jest już po zabezpieczeniu prokuratorskim oraz po wykonanej sekcji. Jeśli ciało jest rozczłonowane, to niestety nikt nie jest cudotwórcą i trudno wymagać, że w trumnie osoba zmarła będzie wyglądała na całą i zdrową. Często jest tak, że rodzina jest już na miejscu wypadku w celu identyfikacji. Już wtedy trzeba im wytłumaczyć, jak sprawa wygląda. Jeśli mamy natomiast do czynienia z rozcięciami, otarciami, to można nadać ciału odpowiedni wygląd. Zajmuję się też rekonstrukcjami powypadkowymi. Są specjalne preparaty do wypełnień, do likwidacji bruzd wisielczych czy likwidacji szwów np. po operacji czy sekcji. Wiadomo, że takie ciało wymaga wtedy więcej czasu na tego typu plastykę, ale pewne rzeczy da się zniwelować. Kiedyś było tak, że rodzina ubierała zmarłego w domu. Dziś wiele się zmieniło, kosmetyka także poszła do przodu, podobnie jak techniki sekcyjne, balsamacje, rekonstrukcje powypadkowe. Jako laborant i tanatopraktor mam dostęp do wielu materiałów i technik, ale też należy mieć odpowiednią wiedzę i wizję.
Zdarzają się specjalne życzenia rodzin zmarłych?
Oczywiście, choć sporo zależy od rejonu. Tereny wiejskie mają jeszcze swoją specyfikę. Makijaż wykonywany jest praktycznie u każdej osoby zmarłej, choć często musimy podkreślać, że to nie jest makijaż sylwestrowy czy ślubny. Często słyszymy, że „babcia nigdy się nie malowała”. Wtedy wyjaśniamy i prostujemy, że wykonanie makijażu pośmiertnego ma przede wszystkim zatrzeć ślady choroby i zmęczenia człowieka. Likwidujemy w ten sposób plamy opadowe i wiele innych rzeczy. Jeśli natomiast rodzina ma życzenie, aby osoba zmarła miała ostry makijaż, aby miała pomalowane paznokcie, pofarbowane odrosty czy włosy wymodelowane po trwałej – robimy to. Są oczywiście granice i zdrowy rozsądek. Często też używamy perfum, z których korzystał zmarły. To jest jego ostatnie wyjście, ostatnie pożegnanie z rodziną. Ma więc wyglądać godnie, schludnie i estetycznie.
Czy rodziny przekazują rzeczy zmarłego do wykorzystania, np. wspomniane perfumy? Czy powszechne jest tworzenie pewnego rodzaju „wyprawek” na tamten świat?
Wbrew pozorom te, jak pan to określił „wyprawki” to dość powszechna praktyka, głównie u osób starszych. Wielu z nich ma przygotowane rzeczy „na pogrzeb”, co później ułatwia rodzinie i tanatopraktykom przygotowanie zmarłego do ostatniej drogi. Wśród rzeczy do użycia są oprócz perfum m.in. cienie do powiek, szminka, ale też m.in. obrazki do trumny czy rzeczy osobiste. Bywają prośby o włożenie do trumny telefonu, krzyżówek lub sudoku, a w przypadku konkretnych zawodów – narzędzi pracy, np. młotka i gwoździ, kiedy zmarły był stolarzem. Co do ubrań to zazwyczaj ubieramy zmarłych w stroje odświętne, garnitury, ulubione suknie, choć tutaj też sporo się zmienia, bo np. bywa tak, że osoby młode są ubrane do pochówku w dres czy np. motocykliści w skóry, w których jeździli. Tutaj warto podkreślić, że zaciera się już tradycja, że zmarły musiał być pochowany w czarnym ubiorze. Zawsze powtarzam rodzinom osoby zmarłej, że żałobę noszą (lub nie) bliscy, a nie sam zmarły. Dlatego nasza zmarła babcia nie musi być w trumnie ubrana cała na czarno, jeśli tak nigdy nie chodziła, a może mieć na sobie ulubioną kwiecistą sukienkę.
Czyli – nawiązując do tych telefonów czy sudoku, to tak na wypadek, gdyby zmarły się wybudził?
Często pojawia się takie pytanie, czy zdarzył mi się taki przypadek. Odpowiadam, że oczywiście nie, ale wiem, że zdarzały się takie sytuacje, choć są one bardzo rzadkie.
Czy w tej branży można spodziewać się jakichś nowych trendów czy mód?
Trudno, aby zachodziły jakieś rewolucje, jeśli przepisy dot. pochówku nie zmieniły się od 1959 roku. Oczywiście przychodzi do nas z Zachodu wiele rzeczy czy usprawnień, jak np. stosowane dziś przy pogrzebach windy. Coraz częściej pojawia się kremacja zwłok, która jest często rozwiązaniem bardziej ekonomicznym. Pojawiają się biodegradowalne trumny i urny. Wiele zmian zaszło podczas czasu covidowego. Zmiany w zakładach pogrzebowych zachodzą stale, ale z zewnątrz mogą być niewidoczne, choć obserwuję jedno – jeśli już ktoś wprowadzi coś nowego, od razu inni też to wprowadzają.
Skoro przepisy są z 1959 roku, co pana zdaniem wymagałoby zmiany?
Przede wszystkim nieuregulowaną pozostaje kwestia kwalifikacji osób, które zajmują się osobami zmarłymi. Dziś te kwestie są nieuregulowane, bo praktycznie Kowalski może wejść z drogi i zajmować się zwłokami. A tu dochodzą przecież kwestie sanitarne, ochrony osobistej itd. Pewne standardy zmieniły się w czasie czasu covidowego i już zostały, ale pozostało wiele nieuregulowanych kwestii, jak choćby kwestia obowiązkowego wyposażenia zakładu. Prace nad nowelizacją przepisów ciągną się już od lat i nie widać perspektyw na szybkie rozwiązanie tej kwestii.
Rozmawiał Szymon Kamczyk
* tanatopraktor - to osoba, która jako ostatnia zajmuje się ciałem, zanim zostanie ono końcowo złożone do trumny. Ma za zadanie sprawić, by zmarły wyglądał estetycznie i by planowana ekspozycja ciała mogła odbyć się z troską o higienę i względy sanitarne.
W prosketorium dokonuje się sekcji zwłok. To przecież nie to samo co dom wzgl. zakład pgrzebowy.
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem