Sekretarka na samorządowej zagrodzie równa wojewodzie [FELIETON]
O tym jak ważna jest funkcja sekretarki nie trzeba nikogo przekonywać. Szczególnie w samorządzie można mówić o pewnej misji sekretariatu. To właśnie tam na przestrzeni kilku lat wiele się zmieniło.
Samorząd to środowisko bardzo specyficzne. Niektórzy złośliwcy mówią, że aby pracować w takiej instytucji trzeba mieć pewien stan umysłu nieosiągalny dla zwykłego zjadacza chleba. Jest to wysoce niesprawiedliwy osąd. Jak w każdym środowisku są osoby naprawdę pracowite i rozumiejące słowa: urząd, urzędnik i misja. To na ich sumiennej pracy od wielu lat polega sprawne funkcjonowanie urzędu i obsługa mieszkańców. Są też osoby, które znalazły się tam, aby sprawować (w ich przekonaniu) funkcję urzędnika. Niestety, nie brak też osób zwyczajnie niekompetentnych, których po prostu nie powinno tam być.
Hierarchia z sekretarką w tle
W samorządzie istnieje hierarchia. Jest ona uwarunkowana prawnie, wynika bowiem z przepisów, co do pełnienia funkcji. Wiadomo, że naczelnik może łatwiej się dostać do włodarza niż inspektor.
Hierarchia wynika również z nieformalnych uwarunkowań i czysto ludzkich aspektów. Z pewnością na więcej może sobie również pozwolić "osoba z listy" (czyli taka, która wspierała włodarza w wyborach). Dużo (a może najwięcej) może sekretarka. Dlaczego? To proste.
Sekretarka bierze bowiem na siebie ciężar całego obowiązku polegającego na niedopuszczeniu do danego wójta, prezydenta, starosty czy innego ważnego człowieka wszystkich tych, którzy mają jakieś "ale" do jego "pracy" lub jej braku. To ona wypowiada niezwykle ważne dla samopoczucia szefa słowa:
- NIE MA,
- NIE DA SIĘ,
- NIE MOŻNA,
- PANA STAROSTY/PREZYDENTA/WÓJTA NIE MA, NIE MA I DZIŚ GO NIE BĘDZIE, PROSZĘ ZADZWONIĆ JUTRO
- SZEF JEST NA SPOTKANIU (wyrażenie kultowe w każdym urzędzie).
Dawno minęły już czasy, gdy sekretarka tylko parzyła kawę (chociaż ta funkcja dalej pozostała). Dziś to właśnie ona dba o wizerunek szefa i niczym tarcza broni go, jak służby specjalne premiera Wielkiej Brytanii czy kanclerza Niemiec, zarówno przed urzędnikami (tutaj używane są inne słowa typu: ZADZWONIĘ CI JAK SZEF BĘDZIE lub ZAPISZĘ CIĘ) oraz mieszkańcami.
Ewolucja: od sekretarki, przez asystenta do kierownika
Niestety ewolucja funkcji sekretarki w urzędach zaszła już bardzo daleko. Kilka lat temu przyszli asystenci. Pojawili się w różnych urzędach i instytucjach, ale później jakoś zniknęli. Sekretarki zaś pozostały. Trzeba było je jednak dowartościować, bo jak długo można być żywą tarczą? Dlatego od kilku lat w niektórych urzędach obserwuje się specyficzny trend. Sekretariaty zmieniają się w specjalne biura, na których czele stoją kierownicy. Tymi kierownikami zostały dotychczasowe sekretarki, które teraz (już nie tylko zwyczajowo, ale również formalnie) rządzą innymi pracownikami. Nie jest to - jakby ktoś błędnie sądził - tylko kosmetyka. W urzędzie wszystko ma swój powód i cel.
Zmiana wizerunkowa
Pierwszy cel, o którym nikt nie mówi, to nazewnictwo. "Niech Pani zadzwoni jutro do mojej sekretarki". Jak to brzmi? Czy tak zachowują się poważne osoby? A przecież, jak wiemy, w samorządzie są same porządne i poważne osoby, które nie kłócą się o pierdoły typu wycieczki do miast partnerskich (najlepiej zagranicznych) tylko dbają o mieszkańców. Proszę zatem zwrócić uwagę, jak brzmi to teraz: "Niech się Pani umówi z Panią Kierownik Wydziału Obsługi".
To ma sens zarówno jeśli chodzi o funkcję, jak i wydział. Biuro obsługi starosty czy wójta po prostu brzmi, jak należy. Dzwoni taki prezes firmy, a tu kierownik biura obsługi wójta. I od razu robi się fachowo i ów prezes nabiera ochoty do inwestowania w powiat czy gminę. Już nie jakaś tam pani Ola, Jola czy Justyna, która kiedyś została poza konkursem przyjęta, bo nikt nawet nie myślał o konkursie na stanowisko sekretarki. Teraz to kierownik biura, która później może nawet zostać dyrektorem, bo spełni warunek pracy na kierowniczym stanowisku. I choć robi różne nowe rzeczy, to jednak robi też to, co robiła przez ostatnie 20 lat, teraz jednak parzy kawę już jako kierownik z tytułem magistra, a nie jako jakaś tam sekretarka po studiach. Taka kawa na pewno lepiej smakuje.
Możliwości twórcze samorządu mogą nas jeszcze ogromnie zaskoczyć. Nie dziwmy się zatem, że i w kwestii sekretariatów urzędów, ewolucja będzie postępować. Potrzeba matką wynalazków, a w urzędach ta matka jest czasami bardzo płodna.
I tu znowu pstryczek do naszych parlamentarzystów. Piszcie drogie Panie i Panowie do premiera, aby zlikwidować ten staroświecki, przestarzały i nieodpowiadający duchowi naszych postępowych czasów tytuł sekretarki. Zmieńcie przepisy samorządowe, aby po wyborze nowych władz, wójtowie, burmistrzowie i starostowie mogli od razu tworzyć superkomórki organizacyjne złożone z kierownika biura obsługi, zastępcy, kilku inspektorów i pomocy administracyjnej, która będzie parzyć kawę i pilnować drzwi urzędu, tak aby niepowołane osoby nie zakłócały pracy włodarzy. Aby nie niepokojeni przez nikogo, przy porannej kawie mogli się spokojnie skoncentrować na ciężkiej pracy dla nas.
Fryderyk Kamczyk
Wiem ...trudno uwierzyć a jednak tak jest
dobitny przykład jak bardzo rozbudowuje się urzędowy aparat ;-)
No proszę poczytasz komentarze i dowiesz się co to praworządność.
Tyle powoływania się na tą praworządność a tu jeden przykład i już wiesz. Człek całe życie się uczy ;-)
Sekretarka na samorządowej zagrodzie jest jak cenzor na portalu.
Jakie to prawdziwe i jakie to bliskie. Brakuje tylko dodania że jest taka sytuacja co awansowała sekretarka na to stanowisko kierownika gdy nie było jeszcze takiego biura i stanowiska w nieprzyjętym jeszcze regulaminie organizacyjnym. Nie ma to jak zdobywanie stanowisk z tytułu wartości merytorycznej to bezcenne.
Pewnie pana redaktora jakaś Kierownik Biura lubić przestała:)
Ale o czym ten tekst?
Za cały komentarz :)))))
Słabiutki tekst. Widać, że kolega pisarz nie zna specyfiki pracy urzędu.
ps. a kawę parzy teraz ekspres a nie sekretarka ;)
Z życia wzięte nic ująć, a wiele dodać. Wyjazdy na konferencje, szkolenia, włażenie bez pukania w czasie rozmów z obywatelami. Potem się dziwisz że pół urzędu wie kto i po co kto był.
Pan redaktor to jakiś bajkopisarz, naprawdę ciekawe artykuły dla dzieciaków ha ha ha