150 km marszu, aby paść na kolana
150 kilometrów w pogodzie, słońcu, upale, ale też deszczu i chłodzie. Wyłączenie się od rzeczywistości, Internetu, telefonów - tej codziennej gonitwy. Jedynym środkiem transportu są własne nogi, jak niegdyś przed wiekami. I ta ciągła myśl - „Dam radę”.