„Fotografowie obawiają się, że mają za słaby sprzęt, a nie o to w tym chodzi.” Rozmowa z Maciejem Kanikiem o III edycji Jastrzębskiej Szkoły Fotografii Dokumentalnej
Jeśli jesteś fotografem, który zajmuje się fotografią zawodowo lub czysto hobbystycznie i chciałbyś nauczyć się nowego spojrzenia na świat, a przy tym udoskonalić swoje foto-umiejętności, Jastrzębska Szkoła Fotografii powinna być czymś, co cię zainteresuje. O tym, dla kogo są zajęcia, co brane jest pod uwagę, a co nie, no i przede wszystkim – na czym to polega rozmawiamy z Maciejem Kanikiem, prezesem Stowarzyszenia Jastrzębski Klub Fotograficzny Niezależni, organizatorem III już edycji fotograficznego projektu.
Agnieszka Kaźmierczak: - Na co jury będzie zwracało uwagę w procesie kwalifikowania uczestników?
Maciej Kanik: - Każdy z kandydatów musi wysłać swoje zdjęcia z portfolio lub zdjęcie dotyczące projektu, który będzie realizował. Trudno mówić o kryteriach, oceniać będą 3 osoby: Michał Sita, Karolina Jonderko oraz Joanna Kinowska. Te osoby to także nasi wykładowcy, którzy zgłosili chęć oceny prac. Każda z tych osób ma swoje kryteria, będą to na pewno umiejętność spojrzenia i interpretacji świata, umiejętność postawienia sobie pytania „dlaczego to robię”. Nie ma znaczenia, czy jest to fotograf początkujący, średnio zaawansowany czy profesjonalista. Chodzi o to, czy ktoś ma „to coś”, analityczne spojrzenie na świat.
- Czyli zwykły Kowalski też może wystartować?
- Oczywiście. Pod warunkiem, że ma opanowaną obsługę aparatu i ma tą umiejętność patrzenia na świat i interpretację tego co widzi. Każdy może spróbować.
- Sprzęt nie ma znaczenia?
- Nie. To zupełnie nie ma znaczenia. Tak naprawdę treść zdjęcia jest ważna, a nie to, czym to było zrobione. To nie jest reportaż, to jest dokument. To zupełnie inna dziedzina, wymagająca większego zaangażowania od fotografa, często osobistego.
- Fotografowie, którzy na co dzień zajmują się fotografią rodzinną znajdą na zajęciach coś dla siebie?
- Moim zdaniem na takich warsztatach powinny pojawiać się osoby z różnych fotograficznych światów, nie koniecznie tylko takie, które są z tym tematem związane zawodowo. Zawsze uważałem, że nie powinno być osób zajmujących się fotografią krajobrazową na warsztatach z krajobrazu, bo to z reguły nic nowego nie wnosi. Cała idea warsztatów polega na tym, by zobaczyć, jak to robią inni w innych dziedzinach. To otwiera pewne klapki, które mamy siedząc w jednej branży, w jednym temacie. Ja osobiście zajmując się reportażem muzycznym byłem, np. na warsztatach z fotografii makro, portretu, fotografii studyjnej czy krajobrazu by poszerzyć horyzonty.
- Dobrze, że o tym mówisz, bo prawdą jest, że później rośnie frustracja, jeśli, np. idziemy na warsztaty z fotografii rodzinnej, a nic nowego z tego nie wynosimy, bo okazuje się, że wszystko już wiemy.
- Tak. Idzie po to, by tak naprawdę drugi fotograf poklepał go po plecach i powiedział, że robisz super robotę albo, co znaczenie lepsze konstruktywnie go skrytykował, ale z tym z reguły jest duży problem. To często jednak nic nowego nie wnosi.
- Czym wyróżnia się ta edycja od poprzedniej?
- Każda edycja to krok do przodu. Z każdej edycji wyciągamy wnioski, każda edycja jest lekko zmodyfikowana: pod kątem logistycznym, doboru tematów, wykładowców, uczestników. Każda z edycji jest lepsza, każda kolejna jest ulepszana, jest coś dokładane. Jeżeli chodzi o budżet, to jest porównywalny. W soboty będziemy zaczynali otwartym wykładem, na który może przyjść każdy, a w niedziele będą zajęcia dla wybranych 20 uczestników, wyselekcjonowanych studentów.
- Czy co roku zgłaszają się nowe twarze, czy zdarzyło wam się gościć kogoś już dwa razy?
- Zdarzają się osoby, które były na dwóch poprzednich edycjach i wiem, że zamierzają startować do trzeciej edycji. Jak najbardziej ktoś kto już był i ma pomysł na nowy, ciekawy fotograficzny projekt dokumentalny, może wrócić.
- Przyjeżdżają osoby, które są z najbliższych okolic, czy zdarzają się też osoby z dalszych rejonów Polski?
- Mieliśmy, np. osoby z Warszawy, Wrocławia, Częstochowy, Krakowa czy Bielska-Białej. W drugiej edycji był pan, który przylatywał do nas z Niemiec, ale pojawiła się pandemia i problemy logistyczne, w związku z czym musiał przerwać naukę.