Były minister Tomasz Siemoniak odwiedził Jastrzębie i odpowiadał na pytania mieszkańców o wojnę
Na zaproszenie posła Krzysztofa Gadowskiego w środowe popołudnie 29 czerwca do Jastrzębia-Zdroju zawitali byli pracownicy Ministerstwa Obrony Narodowej: Tomasz Siemoniak i były sekretarz stanu w MON Czesław Mroczek. Przy pełnej sali słuchaczy w hotelu Dąbrówka goście odpowiadali na pytania o wojnę i stan uzbrojenia polskiego wojska. W spotkaniu uczestniczyli m.in. prezydent Jastrzębia-Zdroju Anna Hetman i wójt Godowa Mariusz Adamczyk.
Były minister Tomasz Siemoniak odwiedził Jastrzębie i odpowiadał na pytania mieszkańców o wojnę
Już na początku spotkania goście nawiązali do napaści Rosji na Ukrainę. - Powinniśmy wyciągnąć wnioski, co teraz zrobić. Jasne jest, że nie jesteśmy tak bezpieczni, jakby nam się wydawało. W gruncie rzeczy jest coś takiego, jak coś, co można nazwać "polskim DNA" czy "pamięcią zbiorową" niezależnie od wieku. To pamięć i świadomość tego, że nasze ziemie zawsze były areną różnych wojen, że wojska przechodziły z zachodu na wschód, ze wschodu na zachód zarówno naszym kosztem, kosztem naszych przodków. W związku z tym musimy robić więcej niż np. Portugalczycy. Musimy myśleć o naszym bezpieczeństwie - podkreślił Tomasz Siemoniak, zaznaczając, że Polska stale powinna dążyć, aby być w strukturach tzw. Zachodu.
Spotkanie w Jastrzębiu-Zdroju zbiegło się w czasie ze szczytem NATO w Madrycie. - Jest tak, że w pewnych kwestiach trzeba liczyć też na siebie. To nie tak, że ktoś rozwiąże nasze problemy, ktoś nas obroni, a my będziemy sie rozglądali. Więc na pewno wnioskiem jest to, że w ramach naszych możliwości finansowych powinniśmy zrobić co się da, aby budować siłę Wojska Polskiego i generalnie Państwa Polskiego. Niestety ostatnie 7 lat z której strony nie spojrzeć były złe - podkreślił były minister, wspominając szczególnie rządy w MON Antoniego Macierewicza.
- Ukraina broni się dzięki heroizmowi żołnierzy, ale nie broniła by się bez pomocy świata zewnętrznego. Bez pomocy finansowej, militarnej, humanitarnej. Bardzo wyraźnie widać to, co większość ludzi w Polsce myślała od dawna, że filarami naszego bezpieczeństwa jest zakotwiczenie naszych polskich interesów we większej wspólnocie - podkreślił były wiceminister Czesław Mroczek, zaznaczając, że nieodzowne jest zwiększenie wydatków na obronność.
Mieszkańcy obecni na spotkaniu pytali m.in. o stan polskiego uzbrojenia. - Jest gorszy niż w roku 2015, mówię to z całą odpowiedzialnością, bo wspominałem, że z wojska odeszło kilka tysięcy oficerów, kilkuset generałów, pułkowników, doświadczonych w Iraku, Afganistanie. Przecież to nie byli żadni polityczni oficerowie, a ich nie ma w wojsku. Zahamowano modernizacje. Nie pojawił się żaden nowy sprzęt, który byłby decyzją tego rządu. To, że mamy obecnie taką gorączkę informacji o różnych zakupach to tylko pokazuje, że oni sami zorientowali się, że nic nie ma i że trzeba szybko kupować, bo takie zakupy fajnie wyglądające w telewizji, tzw. defiladowe, nie dają spokoju i bezpieczeństwa. Co do stanu armii na szczęście ta czystka miała swoje granice, bo nie dało się tak zrobić, jak w policji, że nawet komendanci powiatowi czy szefowie komisariatów byli zwalniani na zasadzie politycznej - wspominał były minister, w odpowiedzi na pytanie, ale zaznaczył jednak, że wojsko zostało odsunięte od debaty publicznej.
Pojawiło się też pytanie o przyjętą przez rząd PO za kadencji Tomasza Siemoniaka jako ministra ustawę umożliwiającą interwencję armii obcych państw na terenie Polski. - To moim zdaniem bardzo drażliwy temat, a powstało to za pana kadencji - pytał jeden z mieszkańców, zaznaczając, czy czasem nie otwiera to pola do tego, aby np. Rosja podejmowała w Polsce interwencje, albo czy nie ma obaw, że to obce wojska mogą u nas np. tłumić zamieszki.
- Ta ustawa wcale nie była związana z zamiarem tego, aby wykorzystywać obce wojska do tłumienia jakichś zamieszek czy związana ze sprawami wewnętrznymi. Należało natomiast uregulować różne kwestie związane z rozmieszczaniem wojsk na terytorium Polski. W polskim prawie jest tak, że nie można użyć bez specjalnej regulacji nawet polskiego wojska na terytorium Polski nawet w jakimkolwiek wewnętrznym działaniu bez postanowienia prezydenta, bez specjalnego rozporządzenia. W związku z tym myślę, że pańska obawa idzie za daleko. Jest już praktyka obowiązywnia tej ustawy i nikomu do głowy nie przyszło, aby w ogóle coś takiego rozważać - wyjaśnił Tomasz Siemoniak, podkreślając, że obecnie przebywający na terenie kraju żołnierze obcych państw stacjonują u nas na zaproszenie władz Polski.
Ludzie
Poseł na Sejm RP