Labryga: Dziękuję za wszystko!
Po 18 sezonach gry na lodowych taflach Adrian Labryga oficjalnie kończy karierę. W piątek popularny "Leon" pożegna się z jastrzębskimi kibicami podczas ważnego pojedynku z Polonią Bytom. Zapraszamy do lektury wywiadu z defensorem, który opowiada o swoich planach na przyszłość oraz wspomina najlepsze momenty ze swojego pobytu w Jastrzębskim Klubie Hokejowym.
Kontynuowałbyś dalej zawodową karierę, gdyby nie kontuzja?
- Kontuzja nie miała większego znaczenia przy podejmowaniu decyzji o zakończeniu kariery. Myślałem o tym już jakiś czas po operacji kolana, więc miałem czas na podjęcie decyzji. Zdecydowałem, że wystarczy gry w hokeja i trzeba zacząć robić coś innego, coś zupełnie nowego. Pora zacząć nowy etap w moim życiu.
36 lat to i tak chyba słuszny wiek dla hokeisty.
- Zgadza się. Myślę, że jest to odpowiedni wiek na zakończenie zawodowej kariery sportowca - hokeisty.
W Jastrzębiu spędziłeś sześć sezonów. Kilka trofeów udało się zdobyć.
- Rzeczywiście sporo czasu spędziłem w Jastrzębiu. Zdobyłem prawie wszystko, oprócz złota. Szkoda, ale jednocześnie wierzę, że uda się drużynie z Jastrzębia zdobyć to upragnione mistrzostwo, a ja będę oglądał to już z trybun.
Była szansa zwyciężyć któryś z tych dwóch finałów?
- Jakbym już miał wybierać finał, w który JKH był bliżej złota to zdecydowania stawiam na ten z Cracovią. Zagraliśmy wtedy siedem twardych i równych spotkań i było naprawdę blisko.
W tym ostatnim sezonie nie zagrałeś, choć robiłeś wszystko, by powrócić do gry. To był najtrudniejszy okres w Twojej karierze?
- Ten ostatni rok spędziłem walcząc o powrót na Play-Off, ale nie udało się. Rehabilitacji i leczenia nie da się przyśpieszyć. Jestem zadowolony z opieki dr Tomasza Wodeckiego i naszego masażysty Adama Dziurskiego, który ciężką i długą rehabilitacją doprowadził moje kolano do sprawności. Dzięki im bardzo za okazaną pomoc.
Któryś mecz, wydarzenie bądź bramka zdobyta przez Ciebie utkwiła Ci szczególnie w pamięci?
- Zdecydowanie był to półfinał Pucharu Polski z 2012 roku. Zdobyłem wtedy bramkę, która otworzyła nam drogę do finału. Była to już końcówka dogrywki meczu z Tychami i po akcji z Marcinem Słodczykiem uderzyłem mocno w krążek, który trafił w samo okienko. A później jak doskonale wszyscy pamiętają zdobyliśmy historyczne dla klubu trofeum.
Na niektórych lodowiskach nie byłeś jednak zbytnio lubiany przez kibiców. Jak podchodzisz do takich sytuacji?
- Na kilku lodowiskach faktycznie padały różnie wyzwiska. Było to raczej spowodowane moją ostrą grą i charakterem. Nie robiło to jednak na mnie specjalnego wrażenia. Jedni cię kochają, a drudzy nienawidzą. Tak to już jest.
Na tafli nie unikałeś bójek na pięści. Miałeś jakichś swoich "ulubionych" rywali?
- Nigdy nie unikałem walki na pięści, ponieważ lubiłem się czasem poboksować. Hokeista to twardy facet i musi podnieść ręce do walki wtedy, kiedy jest to konieczne.
Z Jastrzębia jednak się nie wyprowadzasz, bo bardzo szybko znalazłeś dla siebie miejsce po zakończeniu kariery. Możesz kibicom zdradzić, czym będziesz się teraz zajmować?
- Po zakończeniu będę pracował w siłowni "Kopalnia Formy". Będę tam trenerem personalnym i prowadził zajęcia. Bardzo serdecznie zapraszam na treningi, by poprawić swoją formę.
W piątek będziesz miał okazję jeszcze raz spotkać się z jastrzębskimi kibicami. Podoba Ci się pomysł organizacji oficjalnego pożegnania?
- Po raz ostatni spotykam się z kibicami z lodowej tafli. Cieszę się, że klub zorganizował mi takie pożegnanie. Liczę na to, że kibice zapamiętają mniej z dobrej strony i że o mnie nie zapomną. Dziękuję Im za wiele lat dopingu oraz wsparcie w złych i dobrych chwilach. Razem z Wami spędziłem w tym klubie wspaniałe chwilę. Dziękuję za wszystko!
Rozmawiał Mariusz Wójcik / jkh.pl
Dziekujemy i Powodzenia!
Dziękujemy za grę w klubie