Dwa razy próbowali, dwa razy bez powodzenia. Oszuści nie odpuszczają
Do przynajmniej dwóch prób oszukania, metodą „na policjanta” i „na pracownika poczty” doszło w Jastrzębiu-Zdroju w miniony czwartek (12.12.). Przestępcy próbowali wyłudzić pieniądze oraz dane wrażliwe.
W czwartek (12.12.) jastrzębskich policjantów o próbie oszustwa powiadomili mieszkańcy Jastrzębia-Zdroju. W obu przypadkach schemat działania przestępców był taki sam. Osoba, która dzwoniła, podawała się za pracownika banku. Powiadomiła, iż pod podanym adresem nikt nie odbiera poczty.
Rozmówca poprosił o potwierdzenie adresu i danych osobowych, po czym się rozłączył. Po jakieś chwili zadzwonił mężczyzna, przedstawiając się na policjanta CBŚ i poinformował, że w okolicy grasuje „szajka”, która włamuje się do domów i zaraz ma przyjechać patrol policji, który będzie obserwował posesję. W trakcie rozmowy oszust wypytywał o pieniądze przechowywane w domu. Po uzyskaniu informacji, iż w mieszkaniu nie ma pieniędzy, rozłączył się.
W pierwszym przypadku oszust zadzwonił do 50-letniej kobiety, w drugim przypadku do 84-letniego mężczyzny. Na szczęście, plan przestępców w tych przypadkach się nie powiódł.
Policja apeluje:
Przestępcy nieustannie wykorzystują znane już metody i udoskonalają je, aby uwiarygodnić wymyślone przez nich historie. W słuchawce możemy usłyszeć podłożony głos bliskiej nam osoby, co w czasach rozwijającej się AI (sztucznej inteligencji) jest bardzo proste.
Dlatego zawsze bądźmy czujni w przypadkach, kiedy usłyszymy, że policjant, prokurator lub funkcjonariusz innych służb chce od nas jakiekolwiek pieniądze. To samo dotyczy bliskich nas osób. W takiej sytuacji natychmiast rozłączmy się i skontaktujmy z najbliższą jednostką policji lub bliską nam osobą, aby nie stracić swoich oszczędności.
źr. KMP Jastrzębie-Zdrój
Jeżeli do mnie ktoś dzwoni i pyta o dane osobowe to pierwsze co robię to rozłączam się. Choć raz, gdy zadzwoniła "pani z banku"(akurat nie mojego) i informowała mnie o tajemniczych operacjach na moim koncie, postanowiłem zabawić się. Plotłem takie bzdury, że nawet ona zauważyła, że to nie ona mnie, tylko ja ją ładuję w konie. Skończyło się tym, że usłyszałem pod swoim adresem kilka bluzgów i rozłączyła się sama.