Sezon ogórkowy
Metaforycznie rzecz ujmując sezon ogórkowy to czas kompletnej posuchy w sferze kultury, sportu czy polityki. O ile telewizyjne stacje, jak co roku, karmią nas ciągłymi powtórkami seriali, teleturniejów z sezonu wiosennego czy kabaretów, o tyle do sportu określenie to w te wakacje nie bardzo pasuje (MŚ w lekkoatletyce, Liga Narodów w siatkówce, 79. Tour de Pologne).
W polityce też o uśpieniu nie ma mowy: konflikt zbrojny na Ukrainie przechodzi kolejne fazy, a ciągłe spięcia rządzących z opozycją nie dają podstaw do nazwania tego pięknego letniego czasu imieniem warzywa w „zielonym garniturku”.
Za to sezon ogórkowy dosłownie obserwujemy na bazarach. I wcale nie chodzi mi tu o wysyp cezarów, deliciusów czy julianów, a o trudności z nabyciem tych najpopularniejszych odmian ogórków. Nawet wczesna, poranna wycieczka na targowisko nie gwarantuje nam kupna odpowiedniego wypełnienia naszych słoików – ogórków zwyczajnie nie ma! Jak się pokażą to są niestety dość drogie: 7-8 zł za kg to cena (zwłaszcza dla seniorów) dość zaporowa. Jest koper, marchew… ogórków brak!
- Małosolnych nie nastawiłam, a i na korniszony też się nie zanosi - mówi smutno moja sąsiadka z klatki obok. - Panie Andrzeju, a widział Pan, jakie wariactwa wyczynia się z cukrem? - dodaje Pani Jadzia. I nie sposób nie przyznać jej racji. WARIACTWO! Brak ogórków czy cukru to (mam taką nadzieję) nie jest efekt zawirowań politycznych, lecz tylko efekt wzmożenia podaży i – niestety wykupywania nadmiernego i niepotrzebnego tych towarów przez tzw. zapobiegliwych. Piszę tak zwanych, bo gromadzeniem zapasów cukru niczego nie uzyskają, powodując jedynie frustracje tych, którzy w zapasie domowym nie mają więcej, niż to, co jest w cukierniczce. Do drogiego masła już się przyzwyczailiśmy, ale masło przynajmniej jest. Drożejący cukier, a zwłaszcza puste po nim półki, przywołują obawy reglamentacji, pamiętając, że od zwyżkującej ceny cukru zaczął się w PRL-u niechlubny sezon kartkowy. Mam nadzieję na to, że historia, która lubi się powtarzać, nie będzie chciała nam tego uczynić w tym względzie.
Czy takie refleksje okołowakacyjno-sezonowoogórkowe to dobry temat na felieton? Tego nie wiem. Obiecuję rozwijanie się w tej formie pisarskiej i poszukiwanie nowych atrakcyjnych tematów. Polecam Państwu na poprawę humoru odkryte przez mnie na nowo fraszki Jana Sztaudyngera, nieco zapomnianego aforysty i poety. Jak on mieścił się z właściwą treścią i celnym zakończeniem w kilku wersach? Dla mnie i 3000 znaków to za mało. Pozwólcie zatem więc, że spuentuję Jego tekstem:
„Życie mnie mnie”. I dodam w świetle powyższego: Niestety!!!
Andrzej Ślakowski
Do Na marginesie
Tak, przyznaje rację. Słowo zostało przeze mnie nieporawnie użyte.
Szanowny Panie. Warto najpierw sprawdzić znaczenie wyrażeń zanim się ich użyje.Braki są zazwyczaj efektem wzmożonego popytu a nie podaży.
Dokładnie - na portalach również czas na ogórki...
Znowu bezsensowne pierdy