Wesele, hej wesele! [FELIETON]
Przez media przetacza się dyskusja na temat wesel. Wiadomo, sezon w pełni, co świetnie służy rozwojowi branży. Problemem jest po pierwsze: ile dać do koperty jako prezent dla młodej pary, po drugie jak rozmieścić gości na sali bankietowej i po trzecie, czy prosić/iść z dziećmi czy bez? Ta ostatnia kwestia rozpala wszystkich do czerwoności. Zatem…
Przyczyny zapraszania lub niezapraszania dzieci na wesele mogą być różne. Dla jednych naturalne będzie, że jeśli siostra któregoś z nowożeńców ma dzieci, to trzeba je zaprosić. A jak ich to i kuzynkę z pociechami, bo się obrazi. Dla innych dzieci to uciążliwość i w przypadku, gdy nie ma alternatywnego pokoju do zabawy dla nich, dzieci nie są zapraszane. Niektórzy goście na długo przed weselem pytają, czy będą np. animacje, bańki mydlane, czy inne zabawy, tak jakby to urodziny przedszkolaka były, a nie wesele. Jedni rodzice chcą iść na wesele, by pochwalić się przed bliskimi swoimi księżniczkami i hrabiętami, zapewniając im ubiór w cenie niewiele niższej niż stroje dorosłych. Jeszcze inni naturalnie postawią szlaban maluchom – jeśli na weselu jest alkohol, to słoneczka zostają w domku.
Chociaż… Przypomina mi się zdarzenie z lat 80. XX wieku. Uczestniczyłem w Sosnowcu w weselu serdecznej koleżanki ze studiów. Zaproszenie biło po oczach niecodziennym, jak na tamten czas, hasłem napisanym wcale nie najmniejszą czcionką, że wesele jest bezalkoholowe. Wiem, że dziś niektórzy z racji powyższego nie zdecydowaliby się na uczestnictwo w takiej imprezie. Ale wtedy z racji sympatii do koleżanki, co jako pierwsza z naszej grupy „dała panu rączkę, a on jej obrączkę”, stawiliśmy się przed kościołem w stu procentach. Wesele nieduże, około 50 osób odbywało się w willi narzeczonego naszej Joli, wówczas znanego dziennikarza lokalnego tygodnika. Na weselu były dzieci, ale już mniej oczywiste było urzeczywistnienie hasła zaproszeniowego „Wesele bezalkoholowe”. Alkohol był bowiem, co prawda w postaci słabych win podawanych w pięknych kryształowych dzbanach, ale był. Ku uciesze jednych i zgubie innych. Obsługa popełniła brzemienny w skutkach błąd – niektóre z dzbanów miast z kompotem z owym słabym trafiły na stół dzieciaków. Te w pewnym czasie wprawiły w zaniepokojenie rodziców. Pierwsze takty zespołu nie spowodowały bowiem nagłego opanowania parkietu przez maluchy. Mamusie i tatusiowie zobaczyli bowiem… leżące na stołach pociechy, skarżące się na bóle brzucha czy głowy.
Nie pamiętam, jak sprawa się skończyła. Dla mnie - ostatnim pociągiem z Katowic do Jastrzębia (tak, tak, ostatni odchodził z dworca katowickiego około 22.30, więc w domu byłem tuż po północy). Opowieść z blamażem obsługi kuchennej wywołała rozbawienie u mego taty, dla którego wesele w tamtych czasach miało być suto zakrapiane. Stwierdził, co następuje: - No, to chociaż dzieci miały ubaw.
Wiem, że rodzice upojonych maluchów przeżyli chwile nerwowości, więc k’woli przestrogi od tego czasu opowiadam się zdecydowanie za weselami bez dzieci. Jak Państwo podchodzą do niniejszej kwestii? Kreślę się z szacunkiem.
Andrzej Ślakowski
Co wy wiecie o interpunkcji...
"Za ewentualne błędy interpunkcyjne przepraszam"
To sa ewidentne bledy interpunkcyjne.
Warto czytac wartosciowe czasopisma i ksiazki, by nabyc dobre nawyki jezykowe.
Pan sprzedaje swoja kulawa wiedze uczniom. To jest, moim zdaniem, lipne.
Nie napisałem skargi. To jedynie próba wyjaśnienia. Nie wiem jednak, czy coś ona komuś uzmysłowi. Widzę tu bowiem wyjątkowego specjalistę, który poprawiając innych, sam nadal popełnia błędy. Styl, w jakim zwraca się do mnie ów specjalista, też pozostawia wiele do życzenia. Za ewentualne błędy interpunkcyjne przepraszam. I zaznaczam, że nikogo nie obrażam. Tego samego oczekuję z drugiej strony. No, może jeszcze odwagi...
Pozdrawiam.
"co niniejszym nieśmiało odnotowuję"
Nawet skargi nie potrafi Pan poprawnie napisac. Tekst powinien brzmiec:
"co niniejszym, nieśmiało, odnotowuję"
"Nie wiem, jakie konkretnie błędy zauważył "
Pan leje na interpunkcje sikiem prostym.
Prosze spojrzec na poprawiony tekst.
To jest felieton (tak jest napisane) czy anegdotka sprzed 30 lat którą można powiedzieć czekając aż się zrobi kawa w ekspresie?
"Problemem jest po pierwsze: ile dać do koperty jako prezent dla młodej pary, po drugie jak rozmieścić gości na sali bankietowej i po trzecie, czy prosić/iść z dziećmi czy bez? " dla kogo to jest problem (problemy)? Bardzo niefajne zdanie. Brakuje jeszcze sąsiadów, wahających się czy zrobić szlogę.
do Lokotraktora
Nie wiem, jakie konkretnie błędy zauważył / - ła internauta / internautka, ukrywający się pod zabawnym pseudonimem?
W wypowiedzi Szanownego Pana/ Szanownej Pani mnoży się od błędów, co niniejszym nieśmiało odnotowuję.
"Wiem, że dziś niektórzy z racji powyższego nie zdecydowaliby się na uczestnictwo w takiej imprezie. Ale wtedy z racji sympatii do koleżanki, co jako pierwsza z naszej grupy „dała panu rączkę, a on jej obrączkę”, stawiliśmy się przed kościołem w stu procentach."
Poprawiam Pana Paloniste.
Wiem, że dziś, niektórzy z racji powyższego, nie zdecydowaliby się na uczestnictwo w takiej imprezie. Ale wtedy, z racji sympatii do koleżanki, co jako pierwsza z naszej grupy „dała panu rączkę, a on jej obrączkę”, stawiliśmy się przed kościołem w stu procentach.
Panie Nauczycielu, pora nauczyc pisac sie poprawnie po polsku.
Wioche Pan tu odpala, oczy bola.
Redakcja moglaby zatrudnic jakiegos zdolniejszego ucznia siodmej lub osmej klasy szloly podstawowej do korekty.
Niedbalstwo jezykowe jest potworne na tym portalu.
Noaleossochodzi?
" to jest temat pić alkohol czy nie na weselu? "
Gosc byl na weselu, nie bylo wodki, to uciekl zanim slonce dobrze zaszlo.
Trzy dekady potem doznal katolickiego nawrocenia, to pierdzieli.
Przykro, ze i niewinnym dzieciom sie oberwalo.
Hmm, to jest temat pić alkohol czy nie na weselu? Bo jak tu nie pić, skoro taka rodzinna tradycja - widać ludzie mają takie zainteresowania, to niech piją. Wiadomo, sens życia przekazywany z pokolenia na pokolenie ma znaczenie.
"opowiadam się zdecydowanie za weselami bez dzieci"
Słusznie, zamknąć w komórce, niech nie oglądają pijackich libacji.
Również uważam, że wesela nie są imprezami dla dzieci. Wiadomo do kościoła można przyjść z dzieckiem, by chociaż trochę skorzystało z tego dnia. Jednak uważam, że impreza weselna jest raczej zabawą dla osób dorosłych. Każdy na taką uroczystość idzie się wybawić, napić się alkoholu. Dzieci pijanych dorosłych potrzebują opieki cały czas na takiej imprezie, a później muszą się nimi zajmować dziadkowie, wujki, ciotki, co nie jest przyjemne dla każdego opiekować się czyimś dziećmi.
Pana felietony najlepsze, miło się czyta :).
Pozdrawiam.