Czerwony pasek na świadectwie. Czy to (jeszcze) ma sens?
W ubiegłym tygodniu zakończył się rok szkolny. Uczniowie otrzymali świadectwa, niektórzy z czerwonym paskiem. Oni musieli osiągnąć średnią arytmetyczną ze wszystkich przedmiotów na poziomie 4,75 lub wyższą oraz ocenę z zachowania - wzorową lub bardzo dobrą. To z tą grupą uczniów celebruje się uroczyste zakończenie roku szkolnego. Reszta spotyka się z wychowawcami w klasach. Czy taki podział ma sens?
Czerwony pasek, czyli nadrukowana na świadectwie biało-czerwona flaga Polski, został wprowadzony w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej w roku szkolnym 1978/1979. Kolejnym punktem ówczesnej reformy była reorganizacja szkolnictwa podstawowego. Nauka na tym szczeblu miała trwać 10 lat. Nie bez znaczenia była tutaj chęć upodobnienia się do systemu oświaty panującego w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Z tej ostatniej decyzji wycofano się w roku szkolnym 1980/1981, jednak arytmetyczna średnia ocen została i tak jest do dzisiaj. To właśnie ta średnia przesądza, kogo można zaliczyć do grona najzdolniejszych uczniów, a kogo nie. Wiadomo, kto jest elitą szkolną i może liczyć na uścisk dłoni dyrektor na akademii, a kto nie.
Dzisiaj czerwony pasek budzi gorące spory i emocje. Pochodzi rodem z komunistycznych czasów Polski Ludowej, a jest nadal chlubą już w zupełnie innej rzeczywistości. Pamiętamy, albo wiemy z historii, że w tamtych czasach mocno stawiano na rywalizację i śrubowanie norm. Górnik miał wydobyć więcej węgla, budowlaniec - wybudować więcej domów czy bloków, piekarz - wypiec więcej bochenków chleba, a uczeń - uzyskać jak najwyższą średnią ocen ze wszystkich przedmiotów. Oczywiście wszystko to dla socjalistycznej ojczyzny. Dzisiaj tak zaostrzoną walkę o jak najlepsze wyniki nazywamy wyścigiem szczurów. Jak się okazuje to pojęcie wcale nie nowe.
Trudno potępiać młodego człowieka, że uzyskał świadectwo z czerwonym paskiem. Rzecz w tym, czy rzeczywiście przejawia wszechstronne zainteresowania każdym przedmiotem i bez większych problemów uzyskuje wysokie noty. Wprawdzie nie tylko mnie, ale również autorytetom pedagogicznym, trudno uwierzyć, że człowiek z jednakową pasją podchodzi do każdej dziedziny wiedzy. Może jednak są tacy wyjątkowi uczniowie. Jest też inne wytłumaczenie - mają doskonałą pamięć.
Coraz częściej słyszalny jest głos pedagogów, że uzyskane oceny – zresztą nie tylko te najwyższe – są efektem krótkotrwałego zapamiętania treści. Zostało to udowodnione badaniami naukowymi. Tak więc nagrodzeni zostają ci, którzy są bardziej wyćwiczeni w „wkuwaniu” lub „ryciu”. Nie ma w tym nic elitarnego czy fascynującego. Jest to dalekie od prawdziwego poznania i pasji. Dlaczego więc niektóre treści zostają na dłużej w naszym mózgu, a inne ulatują w bardzo szybkim tempie? To proste - pamiętamy, to czym naprawdę się interesujemy, co nas fascynuje, zadziwia albo przydaje się w praktycznym życiu. Dla przykładu podam, że wszyscy mieliśmy w szkole chemię, a kto z nas dorosłych pamięta wzory tych wielu związków i ich nazwy. A przecież niektórzy z nas mogli mieć oceny dobre czy bardzo dobre z tego przedmiotu. I tak można by brać przykłady z każdej dziedziny wiedzy.
Wiedza to nie magazynowanie informacji. Chyba każdy się z tym zgodzi. Zresztą nasz magazyn, czyli mózg ma ograniczoną pojemność. Zapominanie to kasowanie informacji i robienie miejsca na nowe. Przewrót technologiczny przełomu wieków dostarczył nam wielu nowych narzędzi służących do opisania rzeczywistości. Jednak zalewani jesteśmy morzem informacji, których nie jesteśmy w stanie rzeczowo przeanalizować. Uczenie się ich na pamięć nie ma sensu. Jedyną drogą przyswojenia ich jest niemalże nieustanne powtarzanie. Dlatego osoba mająca zupełnie przeciętne oceny z języka angielskiego, kiedy wyjedzie do Wielkiej Brytanii, robi szybkie postępy w praktycznym porozumiewaniu się. W ten sposób nauczy się więcej, niż przez kilkanaście lat szkolnej nauki. Znam też osoby mające szczegółową wiedzę o historii II wojny światowej, gdyż ciągle czytają czy oglądają różne programy na ten temat. Wielokrotne powtórzenia powodują utrwalenie treści, które ich interesują. Zapominają za to wszystkie wzory, których nauczyli się na fizyce.
Podsumowując, nie chodzi o to, aby zniechęcać kogokolwiek do nauki, czy raczej do poznawania świata. Zresztą nie odbywa się to wyłącznie w szkole. Jednak średnia arytmetyczna ma tutaj znikome znaczenie. Owszem, oddaje trud i wysiłek włożony w zapamiętanie tych wszystkich informacji, które… w dużej mierze zostaną zapomniane. Tak działa mózg, od tego nie uciekniemy. Czy warto zatem podejmować ten wysiłek? Być może średnia arytmetyczna i czerwony pasek jest tutaj atrakcyjną gratyfikacją. Jednak celebrowanie tego, że ktoś na chwilę coś zapamiętał i stawianie tego na piedestale jest oczywistym anachronizmem pedagogicznym. Nie jesteśmy w stanie "wykuć" wszystkiego, recytowanie na pamięć to nie nauka. Świat nieustannie się zmienia.
Oczywiście że ma sens, bo lat widać tendencję do równania w dół czyli czy się stoi czy się leży coś tam się należy.
Normalnie zaskoczę, niektórych tutaj komentujących, można mieć świadectwo z czerwonym paskiem, i mam tu na myśli ze srednia np powyzem 5,5, a nie być kujonem, mieć życie prywatne, zainteresowania i bardzo dużo czasu na ich realizację. Może to was zdziwi, ale są jeszcze ludzie, którym sama uwaga na lekcji wystarcza, aby zapamiętać większość treści. Więc nie generalizujmy, że dziecko bardzo dobrze się uczące jest typowym "No lifem", bo raczej jest to opinia oparta na własnym doświadczeniu
Co do pasków. To rodzice żebrają, ślą maile, wysyłają dzieci na żebry. Za trzy dziesiąte oceny daliby się poćwiartować. Dlaczego szkoły kultuwuja takie dziwactwa i dają się szantażować?
do ~op
Po co im świadectwo z paskiem? Pytanie, kto wystawił im pozytywną ocenę z geografii, ale to już temat na inną opowieść. Solidna trója by wystarczyła
no w ciekawym gronie się obracasz i przebywasz ......
widać po komentarzach
Dwoje moich znajomych ,tacy przysłowiowi Kewin i Dżesika wybierają się na wczasy do Turcji ale nie wiedzą czy to na wschodzie,zachodzie czy poludniu Nie wiedzą nawet czy to w Europie Nie wiedzą gdzie lądują bo nie znają ani jednego miasta w Turcji Oni nie mieli świadectwa z paskiem
Zenek98 - ale 90 % wiedzy uzyskanej w szkole podstawowej nigdy przenigdy Ci się nie przyda w życiu - chociażby tą przysłowiową budowę pantofelka. Więc chyba nie zakładasz że każdy będzie pamiętał wszystko ze wszystkich przedmiotów do końca życia
Oczywiście pasek miał sens, gdy nie było "szóstek". Wtedy osiągnięcie takiej średniej to był wyczyn. I nie polegał tylko na standardowym trzy razy "Z"-et...
Teraz paski powinni dostawać uczniowie ze średnią powyżej, np. 5,6. To powinna być taka nobilitacja, a nie hurt...
Są różne dzieci. Taki pasek to byłaby nagroda za pracowitość, a nie leżenie że smartfonem czy włóczenie się po mieście. Z nim powinno wiązać się jakieś stypendium/kieszonkowe, np. 200zł co miesiąc w następnym roku szkolnym. Podobnie powinno nagradzać się laureatów międzyszkolnych konkursów z wiedzy...
Uważam, że czerwony pasek to patologia tego systemu. Dzieci są tresowane, aby zakuć, zdać i zapomnieć. To relikt komunizmu, nie wiem, dlaczego kultywowany? Pewnie dlatego, że większość nauczycieli też kuła i ryła po nocach i wydaje im się, że to norma :)
Teraz należało by zbadać, ilu uczniów zapracowało samych na wysokie noty, a ilu wyżebrało je u nauczycieli. Sporą część stanowią również świadectwa wymuszone i wydeptane przez rodziców. Jak widzę, jacy słabi uczniowie otrzymują świadectwo z paskiem (BIAŁO-CZERWONYM!), to zastanawiam się czy ma to jeszcze jakiś sens...
Czerwony pasek i wysoka średnia to żadne osiągnięcie.Brawa należą się laureatom konkursów przedmiotowych,ale mam na myśli takie konkursy gdzie biorą w nich udział uczniowie bezpośrednio a nie madki w domu.Tzn. wszystkie konkursy plastyczne i inne konkursy powinny być rozgrywane tylko i wyłącznie przez uczniów w wyznaczonym do tego miejscu,które bynajmniej nie jest domem.
Pierdu pierdu, zastanowić się trzeba nad rodzicami i nauczycielami którzy naciągają oceny dzieciom nauczycieli z każdego przedmiotu na 5 i 6. W wielu przypadkach te dzieci to ofiary bez przyjaciół. Dziecko które ma.pasek i 4,5,6 to nic nadzwyczajnego. Aby mieć 4.75 wystarczy uważać na lekcjach. Powyżej 5.5 to brak życia po.lekcjach i zaspokajanie ambicji rodziców.
Za moich czasów a było to ocho,cho,czerwonych pasków na świadectwie nie było.Były oznaki wzorowego ucznia.Byla to taka broszka w formie książki koloru złotego. NIE Pamiętam czy ta oznaka była marzeniem ucznia.Dostawalam ja przez parę lat podstawówki ale czy ktoś mi zazdrościł nie pamiętam.Kujonem nie byłam,jakoś mi się udawało bez napinki.Pozdrwiam wszystkich uczniow ,Odpoczywajcie zdrowo i bezpiecznie.TO WASZ CZAS NA RÓŻNE DOZWOLONE DZIWACTWA.
Nasz system nauczania trzeba pilnie zmienić. Zamienianie dzieci w dyski do przechowywania informacji, które dziś łatwo można znaleźć mając tylko smartfona jest bez sensu. Trzeba uczyć myślenia, krytycznego podejścia do problemów, odporności na fake newsy, manipulacje, itp.
Moim zdaniem szkoda czasu na rycie i kucie. Można mieć 4 czy czasem nawet 3, ale za to mieć czas na przeczytanie książki czy zajęcia sportowe.
Czerwony pasek nic nie daje, nauczyciele nawet takich dzieci nie lubią.