Wyrównana walka ze Skrą. Goście lepsi w tie-breaku
W minioną środę w hali widowiskowo-sportowej w Jastrzębiu, siatkarze Jastrzębskiego Węgla podejmowali na swoim terenie drużynę Skry Bełchatów. Wyrównaną walkę musiał rozstrzygnąć tie-break, a w nim więcej szczęścia mieli bełchatowianie.
Pierwszy punkt w środowym meczu zdobyli goście z Bełchatowa, po tym jak wygrali „przepychankę” na siatce. Wskutek błędów graczy naszej drużyny za chwilę wynik brzmiał już 4:1 dla Skry. Zdecydowały o tym świetne serwy Karola Kłosa. Nasz zespół zmniejszył straty do jednego „oczka”, ale za moment znów mieliśmy kłopot z przyjęciem zagrywki i na pierwszej przerwie technicznej nasi przeciwnicy mieli cztery punkty w zapasie. Dzięki skutecznej grze w ataku oraz na kontrze Macieja Muzaja, Pomarańczowi po raz kolejny w secie zmniejszyli stratę do Skry do jednego punktu (10:11). Cóż z tego, skoro wkrótce brązowi medaliści mistrzostw Polski byli na czele, a zawdzięczają to głównie naszym kłopotom w odbiorze ich zagrywki (12:16). Niekorzystna sytuacja nie zniechęciła naszej drużyny. Przy serwisie Michala Masnego nieco skróciliśmy dystans punktowy do bełchatowian (16:18). To było równoznaczne z przerwą na żądanie Miguela Angela Falaski. Po niej zadziałał blok bełchatowian, a my nie potrafiliśmy wykorzystać swoich szans (18:21). Kiedy w kluczowym momencie wreszcie udało się zatrzymać na siatce Facundo Conte (20:21), w kolejnych akcjach zabrakło nam zimnej krwi, co rywal wykorzystał bezwzględnie. Jeszcze jeden znakomity pościg za przeciwnikiem (23:23), ale i on okazał się nieskuteczny (23:25).
Druga partia rozpoczęła się od asa serwisowego Nicolasa Marechala. Później kibice zgromadzeni w jastrzębskiej hali byli świadkami serii błędów w polu serwisowym po obu stronach siatki. Na pierwszej przerwie technicznej PGE Skra miała dwupunktową przewagę. Po pauzie gra się wyrównała, a w jastrzębskich szeregach przebudził się skuteczny w ofensywie oraz w zagrywce Toontje Van Lankvelt. Kiedy swoje dołożył do tego Muzaj, wyszliśmy na dwupunktowe prowadzenie 15:13. Taka też różnica punktowa na korzyść jastrzębian utrzymała się na drugiej przerwie technicznej. Później jednak mieliśmy problem ze skończeniem pierwszej akcji, a rywale byli efektywni w kontrataku. Przy stanie 18:17 dla bełchatowian trener Mark Lebedew wziął czas dla swoje ekipy. Ostatni fragment gry to podobnie jak w pierwszym secie znów wyrównana walka (23:23), z której – mimo dwóch setboli dla gości - zwycięsko wyszli tym razem Pomarańczowi (27:25).
Pierwszy fragment trzeciego seta miał zbliżony przebieg do początkowej części tego spotkania. W natarciu byli gości, wśród których brylował specjalista od kiwnięć Nicolas Marechal. W naszych szeregach twardo odpowiadał na to Muzaj, ale na pierwszej przerwie technicznej dwa punkty w zapasie mieli nasi rywale. Nasza ekipa ruszyła w pościg za przeciwnikiem od stanu 9:12. Złożyły się na to solidne serwy Aleksandra Szafranowicza i świetna postawa w kontrataku Muzaja (12:12). Nasza siatkarze w tej części seta walczyli jak lwy (znakomite obrony Jakuba Popiwczaka). Jedyne czego brakowało to regularnego serwisu. W elemencie tym traciliśmy sporo punktów (15:16). Skra była cały czas w natarciu, ale Pomarańczowi trzymali kontakt punktowy z przeciwnikiem. Ogromna w tym zasługa doskonale spisującego się Muzaja (22:22). W kluczowym fragmencie seta klasę pokazał Conte, który sprytnymi „plasami” dał swoje drużyny piłki setowe (22:24). Nasza drużyna trzykrotnie zdołała się wybronić (!), ale wobec piorunującej zagrywki Contego okazaliśmy się bezradni (25:27).
W czwartej partii żaden z zespołów nie zamierzał odpuścić. Na parkiecie nada trwałą zażarta wymiana ciosów. W jastrzębskim zespole nieźle prezentował się w tym czasie Szafranowicz (8:7). Za chwilę z przodu byli goście z Bełchatowa, a zawdzięczają to potężnym zagrywkom Marechala (8:9). Seria błędów z naszej strony dała przeciwnikom wytchnięcie (10:13). Bezpieczna przewaga nakręciła Skrę, a nasza drużyna z każdą kolejną piłką zaczęła wątpić w końcowe powodzenie (12:16). Przy serwisie Szafranowicza zbliżyliśmy się do rywali na dystans dwóch punktów (15:17), a po akcji Izraelczyka w kontrze różnica na korzyść Skry wynosiła już tylko punkt (17:18). Po czasie wziętym przez trenera gości Wojciech Sobala zaserwował asa i był remis po 18. Po bloku Piotra Haina na Srecko Lisinacu objęliśmy wreszcie prowadzenie (20:19). W kolejnej akcji Conte przestrzelił w ataku (21:19)! As Van Lankvelta oznaczał wynik 23:20 dla JW. Błąd Mihaljo Stankovicia w ataku oznaczał pierwsze setbole dla Pomarańczowych. Kolejny as Kanadyjczyka był równoznaczny z końcem czwartego seta (25:20).
Decydująca część meczu rozpoczęła się od udanego ataku Sobali. Do stanu po 5 trwała wyrównana walka, ale wówczas Skra odskoczyła na dwa „oczka”. Nasz zespół nie pozwolił jednak rywalom rozwinąć skrzydeł. Kontrę za kontrą kończył niezawodny Muzaj (po 7). Po chwili znów jednak na prowadzeniu byli gracze z Bełchatowa (7:10). Prośba o czas dla Marka Lebedew przerwała serię ekipy trenera Falaski. Drużynie przyjezdnej wyraźnie jednak dopisywało szczęście (8:12), ale też solidne serwował Marechal. Seta i całą partię zamknął autowy atak Van Lankvelta.
Jastrzębski Węgiel – PGE Skra Bełchatów 2:3 (23:25, 27:25, 25:27, 25:20, 10:15)
Jastrzębski Węgiel: Muzaj, Masny, Van Lankvelt, Szafranowicz, Sobala, Hain, Popiwczak (libero) oraz Mihułka (libero), Strzeżek, De Rocco.
PGE Skra Bełchatów: Kłos, Conte, Wrona, Uriarte, Gromadowski, Marechal, Milczarek (libero) oraz Piechocki (libero), Lisinac, Janusz, Stanković.