Drugi mecz dla Resovii. Jastrzębianie przegrywają 1:3
W rozegranym w Rzeszowie drugim meczu o piąte miejsce Asseco Resovia Rzeszów pokonała nasz zespół 3:1 i do wyłonienia zwycięzcy w tej rywalizacji konieczny będzie trzeci mecz w niedzielę w Rzeszowie.
Początek sobotniego meczu to pojedynek Maciej Muzaj kontra Thibault Rossard. Nasz atakujący był autorem trzech pierwszych punktów w meczu, natomiast przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów odpowiedział na to dwiema skutecznymi akcjami, sprytnie obijając blok naszego zespołu (3:2). Kiedy drugi z przyjmujących drużyny gospodarzy Aleksander Śliwka posłał w ataku piłkę w aut, zyskaliśmy trzypunktową przewagę (6:3). Błąd Michała Kędzierskiego w rozegraniu zwiększył nasze prowadzenie do czterech punktów, zaś atak Jasona De Rocco do pięciu „oczek” (10:5). W tym momencie trener Andrzej Kowal wziął czas, po którym jego podopieczni zaczęli odrabiać straty (10:8). W szeregach gospodarzy prym wiódł Francuz Rossard. As serwisowy Łukasza Perłowskiego zmniejszył przewagę Pomarańczowych do jednego punktu. Serię naszych rywali przerwał blok Wojciecha Sobali na Dawidzie Dryi. Przy stanie 12:10 z grymasem bólu z boiska zszedł De Rocco, a zastąpił go Rodrigo Quiroga. W następnej akcji rzeszowianie zdobyli punkt, ale później znów warunki dyktowali jastrzębianie (15:11). Kolejna przerwa na żądanie szkoleniowca Resovii wybiła z uderzenia dobrze serwującego Sobalę, ale później nadal kontrolowaliśmy wynik (18:14). Bardzo dobrze na plac gry wprowadził się Quiroga. Argentyńczyk był skuteczny w ofensywie, a do tego dołożył asa (22:17). Pierwsze piłki setowe dał naszej drużynie Salvador Hidalgo Oliva (24:19), a seta zakończył asem serwisowym Muzaj.
Druga partia rozpoczęła się od autowego ataku Olivy. Kubańczyk szybko zrehabilitował się za nieudaną akcję i chwilę potem dwukrotnie zapunktował (3:2 dla JW). As serwisowy wprowadzonego w drugim secie na boisko Czecha Lukasa Tichacka dał ponownie rzeszowianom przewagę (6:5). Zaraz potem ręce naszych blokujących obił Śliwka. Wynik 7:5 dla Asseco Resovii oznaczał przerwą na żądanie Ferdinando De Giorgiego. Po pauzie nasz zespół wyrównał stan seta, a duża w tym zasługa Muzaja. As serwisowy Śliwki spowodował, że nasi rywale znów mieli dwa „oczka” zapasu. I tym razem ich prowadzanie było krótkotrwałe (9:9). W kolejnym fragmencie seta walka toczyła się cios za cios, przy czym to nasi przeciwnicy byli w natarciu, a my odrabialiśmy stratę. Nieporozumienie w szeregach gospodarzy sprawiło, że wreszcie wyszliśmy na czoło (14:13). Teraz to Resovia „goniła” wynik. Przy stanie 18:17 nasza drużyna wreszcie odskoczyła na większą różnicę, aniżeli jeden punkt. Brawa w tej akcji należą się Muzajowi, który skończył kontratak. Po czasie wziętym przez trenera Kowala, Rossard obił nasz blok. Chwilę później czas brał już nasz szkoleniowiec, bo przy zagrywce Francuza gospodarze wyszli na prowadzenie (20:19). Dwa razy w ataku pomylił się Oliva. Po pauzie Rossard odpalił kolejną petardę i było 21:19. Na szczęście nie pękliśmy (ważny blok Grzegorza Kosoka) i ponownie doprowadziliśmy do wyrównania w partii (21:21). Skuteczny blok Kampy na Śliwce odwrócił wynik seta na naszą korzyść (23:22). Setbole dała nam zepsuta przez Tichacka zagrywka (24:23). Gospodarze wybronili się i później to oni dwukrotne mieli szansę na skończenie seta. Dwa razy z tarapatów wyciągnął nas Quiroga. Nasza druga szansa na zamknięcie seta (27:26) także została zaprzepaszczona. W sumie mieliśmy cztery piłki w górze na skończenie tej partii, ale górą w secie byli jednak rzeszowianie (29:31). Partię numer dwa zamknął na ich korzyść as serwisowy Barthelemy’ego Chinenyeze’a.
Po 10-minutowej przerwie trzecią partię oznajmił as serwisowy Sobali. Za chwilę tym samym odpowiedział Rossard i wynik brzmiał 3:2 dla resoviaków. Od stanu 4:4 dwiema efektywnymi akcjami ofensywnymi popisał się Quiroga (6:4). W potyczce na asy swoją „obecność” zaznaczył również Oliva. Po jego punktowej zagrywce na tablicy wyświetlił się rezultat 7:4, a to było równoznaczne z przerwą na żądanie trenera gospodarzy. Po pauzie Kubańczyk dołożył kolejnego asa, a następnie Quiroga zatrzymał blokiem Jakuba Jarosza (9:4). Oliva nie zamierzał poprzestać na jednym asie i za chwilę posłał na stronę rzeszowskiej drużyny następną zagrywkę-rakietę, która dał nam punkt (10:4). Serię naszego przyjmującego przerwał dopiero wprowadzony chwilę wcześniej wraz z Kędzierskim Schoeps (11:4). Jastrzębianie wciąż jednak rządzili na boisku (13:7, 14:8). W szeregach gospodarzy największym zagrożeniem był w tym momencie Rossard, ale i jemu przytrafiały się banalne błędy w ataku (16:10 dla JW). Kiedy jednak Francuz wszedł na zagrywkę, Resovia podgoniła nieco rezultat (16:12). Później Jastrzębski Węgiel trzymał przeciwników na trzy-czteropunktowym dystansie. Sytuacja ta zmieniła się, kiedy Oliva nie przyjął serwisu Jarosza (21:19). „Fefe” błyskawicznie poprosił o czas, po którym Sobala na szczęście zatrzymał blokiem Jarosza. Ważną akcję na 23:20 skończył Oliva. Niestety, podobnie jak to miało miejsce w poprzedniej partii w kluczowym momencie seta w pole serwisowe powędrował Chinenyeze i Resovia zmniejszyła straty do jednego „oczka” (22:23). W końcu nasz zespół „zdjął” z serwisu Francuza i Pomarańczowi jako pierwsi zyskali setbole (24:23). Później dwa razy mieliśmy jeszcze okazję do tego, by wyjść zwycięsko z tej partii, ale to rzeszowianie wytrzymali ciśnienie i wygrali seta na przewagi 28:26.
Podbudowani zwycięstwami w dwóch kolejnych partiach gospodarze z animuszem rozpoczęli także czwartą partię. Najpierw Dawid Dryja zaserwował asa (3:1), później zagrywką ponękał nasz zespół Chinenyeze (8:5). Przez kolejną część seta rzeszowska drużyna wciąż utrzymywała trzypunktowy dystans (13:10). As Muzaja zmniejszył naszą stratę do dwóch „oczek”, ale za chwilę skutecznym atakiem odpowiedział Chinenyeze. Kiedy do tego w ataku pomyłkę zanotował Quiroga, musieliśmy już odrabiać czteropunktową różnicę. Wejście Damiana Borucha na plac gry poskutkowało tym, że od razu popisał się on udanym atakiem z piłki przechodzącej (16:14). Sekwencja akcji: udany atak Olivy, blok Muzaja na Śliwce i wreszcie przejście linii środkowej przez Jarosza złożyły się na upragnione wyrównanie wyniku w tym trudnym dla nas secie (19:19). Świetną pracę na zagrywce wykonał w tym czasie Boruch, który utrudnił przyjęcie rzeszowianom. Po czasie wziętym przez trenera gospodarzy Oliva zablokował Jarosza i objęliśmy prowadzenie (20:19)! Potem walka toczyła się już cios za cios. Na nasze nieszczęście przy stanie 24:23 Jarosz zaserwował asa! Po czasie wziętym przez „Fefe” pozostaliśmy w grze. Kolejnego meczbola dał Resovii skutecznie atakujący Jarosz. W ostatniej akcji spotkania zablokowany został Quiroga. To oznaczało koniec spotkania i konieczność rozegrania w Rzeszowie trzeciego, ostatniego meczu o piąte miejsce w niedzielę o godz. 14:45.
MVP: Jakub Jarosz.
Asseco Resovia Rzeszów – Jastrzębski Węgiel 3:1 (19:25, 31:19, 28:26, 26:24)
Asseco Resovia Rzeszów: Jarosz, Kędzierski, Dryja, Perłowski, Rossard, Śliwka, Masłowski (libero) oraz Schoeps, Depowski, Tichacek, Chinenyeze
Jastrzębski Węgiel: Muzaj, Kampa, Sobala, Kosok, De Rocco, Hidalgo Oliva, Popiwczak (libero) oraz Quiroga, Strzeżek, Boruch, Lushtaku
Wstyd . Widać dobra zmianę i prezesa w Dąbrówce. Świętują ale pytam co ? Najgorszy prezes w historii jastrzebskiej siatkówki . Same wtopy. I to jest dobra praca ?
Chętni są ale nim kieruje dobra zmiana czyli kumoterstwo i nepotyzm. Widzieliście wpis że syn Matusiaka pracował w JW kiedy pytam? Ktoś poswiadczyl nieprawde. Będzie się działo.
Kto wybiera prezesa? Czy W Jastrzębiu nie ma nikogo kto by zajął jego miejsce. Prezes z prawdziwego zdarzenia a nie przypadek bez wiedzy sportowej.
Co racja to racja. Bawią się za pieniądze publiczne czas ich rozliczyć kupili zawodników na przyszły sezon robią zlot emerytów do matecznika i liczą na cud . Nie będzie poprawy jak prezesa nie zmienia. Zwolnił Lebiediewa rozpuscil Olive a pozbiej szuka winnych. Sam doprowadził to takiej rozpusty w drużynie dal zawodnikom władze.. jedyną zmiana pożegnać prezesa i świte.
Mają 5 miejsce a szykują lokal na zakończenie. Dla kogo? Za co dziekowac? Może po cichu zamknąć sezon i uniknąć wstydu. Bawić się potrafia tak zarząd jak i zawodnicy tylko na efekty
W grze się doczekać nie możemy. Wstyd i gorycz kibiców. Może po cichu prezes u siebie zrobi a nie szuka szumu. Już się go słuchać nie da.
w przyszłym sezonie dziesiąte miejsce.