Jastrzębski Węgiel pokonuje Skrę Bełchatów 3:1
W meczu 18. kolejki PlusLigi nasz zespół pokonał na wyjeździe mistrza Polski PGE Skrę Bełchatów 3:1. To była prawdziwa wojna nerów, w której lepsi okazali się jastrzebianie.
Pierwszy punkt w środowym spotkaniu zdobył środkowy bloku zespołu gospodarzy Jakub Kochanowski. Gospodarze od samego początku spotkania starali się wywierać na jastrzębskim zespole presję w polu serwisowym i po asie Piotra Orczyka wyszli na prowadzenie 7:5. Kiedy przewaga mistrzów Polski wzrosła do trzech „oczek”, Roberto Santilli zareagował przerwą na żądanie. Po pauzie Pomarańczowi wyrównali stan seta, ale rywale raz jeszcze przycisnęli JW. Ekipa z Bełchatowa świetnie broniła i wyprowadzała skuteczne kontry. Jastrzębski zespół zdołał jednak powstrzymać gospodarzy, a następnie za sprawą efektownego bloku Dawida Konarskiego na Renee Teppanie objęli prowadzenie 14:13. W kolejnym fragmencie seta walka toczyła się punkt za punkt, ale gospodarze raz jeszcze zerwali się do ataku i odskoczyli na dwa punkty (20:18). I tym razem Pomarańczowi nie pozwoli przeciwnikom zbytnio się rozpędzić i za sprawą Christiana Fromma wyrównali stan seta po 22. W kolejnej akcji dobrze grający wcześniej Teppan wyraźnie przestrzelił w ataku (23:22 dla JW). Teraz to trener Roberto Piazza wziął przerwę na żądanie. Błąd serwisowy Kochanowskiego dał ekipie JW pierwszego setbola, ale Skra zdołała się wybronić. Teppan i jego popsuty serwis dały Jastrzębskiemu drugą szansę na skończenie partii, ale i tym razem Fromm popełnił błąd w zagrywce. Za trzecim razem Lukas Kampa zatrzymał blokiem Katicia i goście objęli prowadzenie w meczu.
Druga partia rozpoczęła się od prowadzenia PGE Skry 2:0. Jastrzębska drużyna szybko wyrównała wynik dzięki dwóm akcjom Fromma. Kiedy gospodarze ponownie objęli dwupunktowe prowadzenie, skutecznym atakiem znów odpowiedział im niemiecki przyjmujący jastrzebskiej ekipy. W dalszej części meczu mistrzowie Polski zyskali nawet trzypunktowy zapas (9:6, 10:7, 11:8). Akcje Fromma i Konarskiego umożliwiły Pomarańczowym zmniejszenie strat do jednego punktu. Niestety, na krótko. As serwisowy Katicia znów dał im głębszy oddech (13:10). Przy stanie 14:11 doszło do zmiany na pozycji atakującego w zespole JW. Dawida Konarskiego zastąpił Jakub Bucki. Wkrótce potem szkoleniowiec gości musiał zareagować przerwą na żądanie, bo przewaga na korzyść PGE Skry wynosiła już cztery „oczka” (15:11). Po przerwie Kochanowski dołożył asa serwisowego. Przy takim zapasie punktowym mistrzom Polski grało się swobodnie. Chociaż Pomarańczowi nie złożyli broni (świetny Bucki), to jednak ciężko im było dojść rywali (19:16). Przy wyniku 22:17 za zablokowanego wcześniej przez Katicia Fromma wszedł na boisko Wojciech Ferens. Gospodarze do końca nie zwolnili już tempa i po akcji, w której Bucki pomylił się na zagrywce, wyrównali rezultat w setach na 1:1.
Na trzeciego seta Pomarańczowi wyszli w składzie z Buckim oraz Ferensem. I już na samym wstępie tej odsłony Julien Lyneel popisał się asem serwisowym. Za moment Dawid Gunia wygrał przepychankę na siatce z Grzegorzem Kosokiem, a następnie Bucki trafił po skosie w boisko w kontrze (5:2). Kolejna udana kontra jastrzębian (świetna obrona Jakuba Popiwczaka i pewny atak Buckiego) dały tej drużynie prowadzenie 7:3. Po czasie wziętym przez trenera Piazzę Teppan przestrzelił w aut (8:3). Jastrzębskiego drugiego atakującego z pola serwisowego „zdjął” dopiero Katić. Pochodzący z Przysuchy nasz bombardier nadal jednak robił swoje w ofensywie (10:5). Bełchatowianie wzmocnili jednak serwis (Katić, a potem Kochanowski) i przewaga gości stopniała już tylko do dwóch punktów (11:9). Na szczęście „na posterunku” był wówczas Bucki (12:9, 13:9). Mistrzowie Polski pokazali klasę i za sprawą skutecznej gry blokiem Karola Kłosa i asa serwisowego Teppana doprowadzili do wyrównania, a zaraz potem objęli prowadzenie. Po asie serwisowym Kłosa przewaga bełchatowian wzrosła do dwóch punktów (17:15). Jastrzębski Węgiel zdołał wyrównać rezultat seta po 18. Odtąd obie drużyny wymieniały się regularnymi ciosami. Wojnę nerwów lepiej przetrwali gospodarze, którzy znów wypracowali sobie dwupunktową przewagę. Na kąśliwe zagrywki Orczyka, które dały prowadzenie Skrze, potężnym serwisem odpowiedział Bucki (23:23). Po czasie wziętym przez trenera Piazzę Teppan pomylił się w ofensywie, dając JW piłki setowe. I wykorzystali pierwszą z nich za sprawą znakomitego w polu serwisowym Buckiego.
Czwarty set rozpoczął się od potężnego ataku bohatera trzeciej partii Buckiego. Później jednak gospodarze zaczęli odgryzać się skutecznymi akcjami swoich środkowych (najpierw as Kochanowskiego, a potem siatkarski „gwóźdź” autorstwa Karola Kłosa) i było 5:4 dla PGE Skry. Za moment Kłos popsuł jednak serwis i był remis po 6. Kolejna część seta to wyrównana walka punkt za punkt do stanu 11:11. Później jednakbełchatowianie poprawili grę blokiem, czego efektem był wynik 14:11 dla PGE Skry. Po czasie wziętym przez trenera JW, głównie dzięki Lyneelowi, zrobiliśmy wreszcie przejście. Przy stanie 17:15 dla gospodarzy raz jeszcze przypomniał o sobie Bucki, który znów posłał na stronę przeciwników asa (17:16)! Wyrównanie w tym secie dała JW jednak dopiero znakomita kontra zwieńczona przez Lyneela (19:19). Kąśliwy flot Orczyka ponownie pozwolił Skrze na większy spokój (21:19). Niezrażeni tym Pomarańczowi raz jeszcze doszli punktowo bełchatowian (21:21). Sposób na jastrzębską drużynę znalazł Kłos, który zagrał nie do odbioru (23:21). Goście jednak również mieliśmy swojego asa w rękawie, a był nim Lyneel. Francuz najpierw w nieprawdopodobnych okolicznościach skończył atak z piłki sytuacyjnej, a potem zaserwował tak, że rywale oniemieli (24:23). Gospodarze zdołali się obronić, ale po chwili znowu Pomarańczowi dostali okazję na skończenie seta (24:23). Ostatecznie JW wykorzystali piątą ze swoich szans i wygrali seta 29:27 i całe spotkanie 3:1.
MVP meczu: Jakub Bucki.
PGE Skra Bełchatów – Jastrzębski Węgiel 1:3 (25:27, 25:20, 23:25, 27:29)
PGE Skra Bełchatów: Teppan, Łomacz, Kłos, Kochanowski, Orczyk, Katić, Piechocki (libero) oraz Droszyński, Wlazły, Milczarek
Jastrzębski Węgiel: Konarski, Kampa, Kosok, Gunia, Lyneel, Fromm, Popiwczak (libero) oraz Bucki, Ferens
W takim razie skra ma chyba cały czas "gorszy dzień". No chyba, że mecz pomiędzy JW, a SKRĄ w pierwszej rundzie to również był przypadek?. Miejsca obydwóch drużyn w ligowej tabeli też są wynikiem tego, że SKRZE ułożyli terminarz akurat w ich "pechowe dni". Ludzie litości...
Nie byli lepsi co podkreślali komentatorzy. Brak im ducha drużyny
Wygrali, bo byli lepsi, szanowny gościu.
Wygrali bo skra miała slaby dzień.