Chciał nowego życia, więc spalił czwórkę dzieci i żonę
– Ta kara nie zwróci życia rodzinie Dariusza P., ale wyrok musi być surowy – grzmiał 19 grudnia sąd, skazując podpalacza z Jastrzębia na karę dożywotniego pozbawienia wolności.
Dodatkowo w wyroku, pojawiło się zastrzeżenie, że Dariusz P. musi odsiedzieć za kratami co najmniej 35 lat. Jeśli poniedziałkowy wyrok uprawomocni się, dziś 44-letni Dariusz P. będzie mógł napisać pierwszy wniosek o zwolnienie w wieku 79 lat, a i tak nie wiadomo czy kiedykolwiek otrzyma taką zgodę. Proces, który toczył się w rybnickim wydziale zamiejscowym Sądu Okręgowego w Gliwicach relacjonowały ogólnopolskie media. Zdaniem sądu Dariusz P. dokładnie zaplanował jak wymordować swoją rodzinę, a później konsekwentnie realizował ten plan, starając się mylić tropy i zrzucać winę na dzieci. Rodzina P. miała opinię bardzo religijnej. Dariusz P. był szafarzem w miejscowej parafii.
Przypomnijmy, 10 maja 2013 roku, w jednym z domów w Jastrzębiu-Zdroju, doszło do wybuchu pożaru. Wezwani na miejsce strażacy z palącego się domu ewakuowali zgłaszającego Wojciecha P. oraz 5 kolejnych osób, wobec których ratownicy medyczni podjęli czynności reanimacyjne. Na miejscu zdarzenia lekarz stwierdził zgon Justyny P. (lat 18). Kolejna osoba – Agnieszka P. (lat 4) zmarła w drodze do szpitala. W dniu 11 maja 2013 roku w szpitalu zmarła Joanna P. (lat 40) oraz Marcin P. (lat 9), a w dniu 13 maja 2013 roku Małgorzata P. (lat 13). Strażacy mieli ogromny problem z dostaniem się do płonącego domu. Z trudem forsowali opuszczone rolety i antywłamaniowe drzwi, które ktoś dokładnie pozamykał. Szybko okazało się, że to Dariusz P.
Truchło myszy
W akcie oskarżenia prokuratura zarzuciła Dariuszowi P., że w nocy 10 maja 2013 roku, około godziny 1.40, Dariusz P., po opuszczeniu mechanizmów rolet zainstalowanych w oknach swojego domu jednorodzinnego, dokonał jego podpalenia podkładając ogień aż w sześciu miejscach. W obrębie jednego z ognisk pożaru, w pobliżu kabla elektrycznego, oskarżony umieścił szczątki myszy polnej, której ułożenie miało sugerować przegryzienie kabla i spowodowanie zwarcia instalacji. Przeprowadzone przez biegłych z zakresu mechanoskopii badania wykazały, że kabel został uszkodzony w wyniku przecięcia narzędziem tnącym, jednoostrzowym, np. nożem. Z kolei biegli z zakresu patomorfologii i weterynarii sądowej stwierdzili natomiast, że powodem padnięcia myszy był uraz mechaniczny, a nie działanie prądu elektrycznego. Kiedy Dariusz P. podłożył ogień w domu i wyszedł z budynku, obudził się jego syn Wojciech, który zauważył pożar. Zadzwonił on na numer alarmowy 112, a następnie usiłował nawiązać połączenie z ojcem. Z analizy logowań telefonu komórkowego stale użytkowanego przez Dariusza P. wynikało, że w czasie inicjacji pożaru oraz w czasie kiedy Wojciech P. wykonywał połączenia na numer alarmowy 112, oskarżony znajdował się w bezpośrednim sąsiedztwie swojego domu w Jastrzębiu-Zdroju. Oskarżony nie odbierał jednak połączeń od syna.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu
Najlepszą karą dla tego śmiecia był by kanister z benzyną i zapałka.Ludzie wyobrażacie sobie,że ta menda po tym co zrobiła wydzwaniała do radia maryja i recytowała na antenie wiersze o swojej "zmarłej" rodzinie?Tak mówiła mi teściowa.To się w pale nie mieści jak zepsutym człowiekiem można być,by robić z premedytacją akie rzeczy.Najbardziej żal tego biednego Wojtka,który musi to teraz jakoś nieść przez życie.Nawet nie wyobrażam sobie co ten chłopak może czuć...Trzymaj się Wojtku
Takie ścierwo należało spalić na stosie na żywca a nie do końca życia utrzymywać go z pieniędzy podatnika jakie by były oszczędności !