Jastrzębski poseł opozycji nie zagłosował za kontrowersyjnym projektem ws. aborcji
Przez niektóre ogólnopolskie media przetacza się fala polemik ws. głosowania nad skierowaniem do dalszych prac w komisji, obywatelskiego, skrajnie liberalnego projektu "Ratujmy kobiety", dotyczącego m.in. złagodzenia warunków dopuszczania aborcji (bezwarunkowe prawo przerywania ciąży do 12 tygodnia) i wprowadzenia edukacji seksualnej od klasy 4.
Burza dotyczy głównie tego, że część posłów partii opozycyjnych albo zagłosowała za odrzuceniem projektu już w pierwszym czytaniu, albo nie wzięła w ogóle udziału w głosowaniu. Przez to projekt ustawy "Ratujmy kobiety" przepadł już w pierwszym sejmowym czytaniu. Wśród posłów opozycji, w głosowaniu nie wziął udziału m.in. jastrzębski poseł PO Krzysztof Gadowski. Był jednym z 29 posłów tej partii, którzy wyłamali się z głosowania. Dzięki temu projekt przepadł (dla odmiany aż 58 posłów PiS zagłosowało za skierowaniem projektu do prac w komisji, w tym niemal całe szefostwo, które przed wyborami zapowiadało, że obywatelskich projektów ustaw odrzucać w pierwszym czytaniu nie będzie).
Mało, albo wcale mówi się o tym, że projekt "Ratujmy kobiety", przygotowany przez środowiska, które głośno domagają się przestrzegania demokracji, w tym prawa do zgromadzeń i protestów, zakładał m.in. zakaz umieszczania treści i organizowania zgromadzeń przeciwnych przepisom ustawy w odległości mniejszej niż 100 m od podmiotów leczniczych, w szczególności szpitali ginekologicznych i położniczych, a także placówek edukacyjnych, takich jak szkoły i przedszkola. Mało tego, projekt zakładał też wprowadzenie do Kodeksu Karnego art. 269d i art. 269e o brzmieniu:
“Art. 269d. Kto rozpowszechnia, również w internecie, twierdzenia, nieznajdujące oparcia w aktualnym stanie wiedzy ani badaniach naukowych, o przebiegu lub konsekwencjach medycznych stosowania antykoncepcji lub zabiegów przerywania ciąży, mające na celu odwiedzenie od jej stosowania lub od wykonania lub poddania się zabiegowi, bądź też napiętnowanie osób, które go wykonały lub się mu poddały, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub karze pozbawienia wolności do lat 2.
Art. 269e. Tej samej karze podlega, kto dopuszcza się aktu przemocy fizycznej bądź wandalizmu lub kto pomawia, zniesławia i znieważa, także w internecie, osoby, organizacje lub instytucje działające na rzecz realizowania przepisów zawartych w ustawie o prawach kobiet i świadomym rodzicielstwie.”
Sprzeczność pomiędzy deklaracjami opozycji, a proponowanymi przez nią rozwiązaniami dostrzegł Roman Giertych, kiedyś wicepremier w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, a obecnie przeciwnik tego ostatniego. W mediach społecznościowych skomentował projekt "Ratujmy kobiety":
"Czy ktoś chce, aby karać więzieniem za głoszenie poglądów o szkodliwości aborcji? Również poglądów religijnych w tym zakresie? Czy opozycja chce iść do wyborów z programem, aby spenalizować nauczanie Kościołów chrześcijańskich i judaizmu?" – pyta Giertych.
I pisze dalej: "Zapis proponowanej ustawy wprowadza penalizację każdego publicznie wyrażonego sprzeciwu wobec aborcji lub antykoncepcji, również tego głoszonego na kazaniach. Również tego wyrażonego na fb lub tt. Oznacza wprowadzenie kar wiezienia za poglądy, które wyznaje w Polsce przynajmniej połowa społeczeństwa. W tym zakresie jest najbardziej skrajnym przypadkiem łamania wolności słowa jaki kiedykolwiek od komunizmu ktoś w Polsce zaproponował".
Dalej Giertych pyta: "Czy opozycja, która obecnie z trudem walczy o prawa do manifestacji i zmaga się z prześladowaniami za demonstrowanie przeciwko rządowi chce zakazu demonstracji przeciwko ustawie proaborcyjnej?"
Ludzie
Poseł na Sejm RP