Kuriozalna sytuacja. Wezwał policję, bo "leje się krew", później sprawdzał, czy to nie "przebierańcy" i zażądał mandatu
Mężczyzna, który wezwał służby w poniedziałek (3.10.), twierdził, że został pobity i pilnie potrzebuje pomocy z powodu silnego krwotoku. Na miejscu okazało się, że 31-latkowi nic się nie stało, a jedyne co mu doskwierało, to chyba nuda. Nie brakowało mu za to pewności siebie i pomysłów na dalszy rozwój akcji.
31-letni mieszkaniec Jastrzębia odpowie za bezpodstawną interwencję. Twierdząc, że jego życie jest zagrożone, wezwał do mieszkania policję. Wszystko działo się w poniedziałek (4.10.) ok. godziny 15:20. Mężczyzna przekazał, że "jest w Berlinie i mocno krwawi".
O pomoc funkcjonariuszy prosił już wcześniej tego samego dnia. Mundurowi udali się na jedno z osiedli w centrum miasta, gdzie 31-latek już na nich czekał. Od razu podzielił się informacją o grożącym mu, bliżej jednak niesprecyzowanym, niebezpieczeństwie.
W mieszkaniu obecna była również kobieta, która stwierdziła, że "partner jest od rana pijany i wydzwania na numer alarmowy". W reakcji na jej słowa, jastrzębianin arogancko oświadczył, iż "chce mandat, bo płaci na policję podatki i stać go na ich płacenie".
Jakby tego było mało, w obecności mundurowych ponownie zadzwonił na 112, aby zapytać, czy policjanci "nie są przebierańcami".
"Swoim zgłoszeniem mieszkaniec Jastrzębia przysporzył sobie prawdziwych problemów, bowiem w związku z bezpodstawną interwencją, policjanci w pierwszym przypadku ukradli go mandatem, a przy drugiej interwencji skierowali do sądu wniosek o jego ukaranie" - informuje oficer prasowa jastrzębskiej komendy, st. asp. Halina Semik.
Niepotrzebne zaangażowanie policji, pogotowia czy innych służb jest wykroczeniem i niesie za sobą konsekwencje, o czym mówi art. 66 kodeksu wykroczeń. Jednak konsekwencje prawne i finansowe to nie wszystko, należy pamiętać o tym, że blokując telefon alarmowy, uniemożliwiamy połączenie osobie, która realnie może potrzebować pomocy. Ponadto, zaangażowanie służb ratowniczych czy porządkowych do fikcyjnego zgłoszenia powoduje, że w tym czasie nie mogą one być w miejscu, gdzie tej pomocy rzeczywiście ktoś potrzebuje.