Koncert Marcina Wyrostka w Teatrze Ziemi Rybnickiej zachwycił publiczność
Marcin Wyrostek wraz z zespołem CORAZON przyzwyczaił już nas, że jego koncerty są wydarzeniami, po których można spodziewać się wrażeń artystycznych na najwyższym poziomie. Tym razem wykonawca nawiązał do śląskiej tradycji, ale zrobił to w sposób fenomenalny. Nowe aranżacje ludowych piosenek wraz z akompaniamentem Orkiestry Filharmonii Rybnickiej pod dyr. Sławomira Chrzanowskiego zachwyciły publiczność.
Chyba wszyscy w naszym regionie słyszeli, a może nawet śpiewali tradycyjne piosenki śląskie. I właśnie do tej spuścizny nawiązał Marcin Wyrostek. Jego ostatni projekt muzyczny zatytułowany „Tradycyja” powstał we współpracy z Marszałkiem Województwa Śląskiego.
To, co Marcin Wyrostek, wraz z innymi artystami, zaprezentował na scenie Teatru Ziemi Rybnickiej przeszło jakiekolwiek wyobrażenia. Wszyscy bowiem jesteśmy przyzwyczajeni do piosenek śląskich w dawnym, ludowym stylu, a to, co usłyszeliśmy w nowych aranżacjach, bez przesady można nazwać mieszanką wybuchową – pełną dynamizmu, temperamentu, ale też nostalgii i melancholii. Zresztą trudno się dziwić, bo emocje ludzkie, a te właśnie zamknięte są w muzyce, przedstawiają szeroką gamę doznań. Utwory, które zabrzmiały w sobotni wieczór, były mozaiką gatunków muzycznych, takich jak bluss, etno, jazz, folk. Koncertowi towarzyszyła niesamowita oprawa graficzna, którą były ilustracje katowickiego malarza Grzegorza Chudego, przesiąknięte śląskością w jej różnych, czasem fantastycznych odmianach.
Trzeba też wspomnieć o solistach – Marcinie Jajkiewiczu i Wiolecie Malchar-Orynicz, powiedzieć, że stworzyli znakomity duet to za mało. Pieśń „Ty pójdziesz górą”, wykonana z wielką ekspresją, odsłoniła bogactwo ludzkich emocji. Natomiast inna piosenka pt. „Poszła Karolina do Gogolina” porwała publiczność do wspólnego śpiewania.
Oczywiście koncert nie skończył się ot, tak i artyści bisowali. W finale można było usłyszeć już nie tylko nutę śląską, ale argentyńską -nieśmiertelne Libertango, autorstwa Astora Piazzolli. Libertango, czyli poczucie wolności. Nikomu na Śląsku nie trzeba specjalnie tłumaczyć, jak bardzo właśnie tutaj za tę wolność przelewano krew – w powstaniach śląskich, czasach II wojny światowej czy podczas strajków w kopalniach w 1981 roku. Także te niuanse historyczne zostały muzycznie zaakcentowane. Bo Śląsk to kraina kopalń, górnictwa, walki o swoją tożsamość i miejsce na świecie nie tylko kiedyś, ale również teraz.
Nawet tu na łamach "Nowin" kilka lat temu był artykuł, że w Rybniku tak naprawdę nie ma teatru, a budynek ten nazwali teatrem, rybniccy komunistyczni dygnitarze 50 lat temu. I tak pozostało do dziś, nie wiedzieć czemu
Proponuję teraz w każdej miejscowości dom kultury nazwać teatrem.
W Rybniku nie ma zadnego teatru!!!
Teatry są w Bielsku Gliwicach Cieszynie Zabrzu Opolu Katowicach Bytomiu.
WYMIEŃCIE MI CHOCIARZ NAZWISKO JEDNEGO AKTORA TEGO RYBNICKIEGO DOMU KULTURY?!?!?!
W Rybniku, osadę która liczy 583 mieszkańców, nazywa się DZIELNICĄ!!!
W Rybniku nawet budynek, gdzie nie ma ani jednego studenta, nazwano KAMPUSEM!!!
Rybnik to stan umysłu.
To nie jest zaden teatr, tylko zwykły Dom Kultury. Dzała tak samo jak WCK.
W Rybniku nie ma zadnego teatru!
Teatr ma własnych aktorów. Teatr wystawia WŁASNE sztuki. Teatr ma garderoby. Teatr ma próby teatralne.
TEGO WSZYSTKIEGO NIE MA W RYBNIKU!!!.
Zakompleksieni malomiasteczkowi rybnikersi nazwali sobie zwykly Dom Kultury teatrem.
To było w Rybniku...
A co w tej osadzie, pretendującej swego czasu do miana Europejskiej Stolicy Kultury? 3... 2... 1... Słucham...