Donald Trump je mu z ręki. Górnicze ptoki Mariusza Dolniaka
Na co dzień siedzi w klatce i nie protestuje. Jest żółty i ma sterczącą do góry fryzurę, Dlatego został nazwany Donald Trump. Tak jak on, jest indywidualistą, chociaż różni się tym, że ten jastrzębski chętnie je właścicielowi z ręki. A chodzi o bażanta złotego, który jest perłą w ptasiej kolekcji Mariusza Dolniaka, górnika z kopalni „Zofiówka”. Jest on prawdziwą skarbnicą wiedzy o ptakach i może o nich opowiadać godzinami.
- Mam ptoka na ptaki - mówi po śląsku Mariusz Dolniak, który całe swoje życie zawodowe przepracował na jastrzębskiej kopalni „Zofiówka”. Nieznającym gwary trzeba wytłumaczyć, że „ptoki” to po prostu hobby, które umila człowiekowi życie.
Tego, że praca pod ziemią jest niebezpieczna i ciężka nie trzeba nikomu specjalnie tłumaczyć. Górnictwo w naszym regionie cieszy się szacunkiem, a zawód często przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. Jednak nie samą kopalnią i węglem żyje człowiek. Tam na dole, w dużym zapyleniu, wysokiej temperaturze, hałasie maszyn górniczych, a bywa, że i wilgoci, górnicy chcą cało wrócić do świata, jego piękna i choć na chwilę odreagować stres i cieszyć się beztroskimi chwilami.
Ptaki są prawie jak rodzina
- Ptaki są prawie, jak ludzie. Mają swoje przyzwyczajenia, wady, upodobania. Kiedy je hodujesz, poznajesz lepiej. Czasem można powiedzieć, że się jakby zaprzyjaźniasz. Wiesz, co dany gagatek może jeść, a co bezwzględnie musi. Dajesz mu lekarstwa, kiedy zachoruje, martwisz się, czy jest zdrowy. To niemalże jak z dziećmi – mówi Mariusz Dolniak, mieszkaniec Ruptawy i dosypuje swoim podopiecznym pokarm, ale nie byle jaki, bo bogaty w odpowiednie składniki mineralne.
Na podwórku znajduje się okazała woliera i to w niej właśnie przesiaduje wspomniany już Donald Trump. Jest bażantem, ale są też okazy, które umieją odwdzięczyć się pięknym śpiewem, jak na przykład świergotki. A więc nie tylko cieszą oko, ale można je posłuchać.
- No właśnie, tutaj mamy taras i w lecie, jesienią często spędzamy czas z rodziną i te trele umilają nam życie. Ptaki stały się częścią naszej rodziny. I chyba nikt nie wyobraża sobie życia bez nich. A mieszkamy tutaj w trzy pokolenia: dziadkowie, my i nasi synowie - śmieje się Mariusz Dolniak.
A jak to się stało, że pan Mariusz zaczął interesować się ptakami i to nie gołębiami, co jest popularne tutaj na Śląsku, ale odmianami egzotycznymi, można powiedzieć bardziej szlachetnymi?
Nasz bohater przypomina sobie, że 15 lat temu rozmawiał z kolegami, którzy opowiadali właśnie o ptakach. Pomyślał, że może i on stanie się posiadaczem, jakiś ciekawych okazów. Pojechał na giełdę pooglądać, ot tak z ciekawości i wrócił z amadynami. Zwróciły na siebie uwagę kolorowym upierzeniem. Tak więc dwie amadyny, rodem z Australii, zamieszkały w Jastrzębiu - Ruptawie. Potem były jeszcze inne odmiany o nazwie zeberki, mające jaskrawe ubarwienie.
Prawie jak w szpitalu - trzeba było kupić inkubator
Jak się powiedziało „a”, to trzeba i „b”. Ambicją każdego hodowcy jest rozmnażanie ptaków. Pan Mariusz zakupił inkubator, aby ogrzewał jajka. Do tej operacji została zatrudniona żona, która musiała jajka obracać o odpowiedniej godzinie, aby wszystko przebiegło, jak należy. Małżonka chętnie podjęła się tej roli i również podchwyciła tego bakcyla.
- Co miałam zrobić, mąż szedł do pracy i trzeba było opiekować się przyszłym ptasim potomstwem - uśmiecha się pani Urszula. Mogłaby być nawet zazdrosna o skrzydlatych podopiecznych męża, bo ten dużo z nimi rozmawia.
- Oswoić ptaka, to znaczy poznać go. Rozmawiam z nimi, to znaczy dużo mówię. Przyglądam się im i staram odczytać ich intencje. Od razu poznam, że są chore, bo wtedy zachowują się nienaturalnie. Raz czy dwa wzywałem nawet weterynarza i potem musiałem podawać antybiotyk. Wiem, co lubią jeść, mają swoje ulubione przysmaki oprócz pokarmu. Dbam o nie jak o własne dzieci - mówi Mariusz Dolniak.
W piwnicy znajduje się siłownia i pewnie ptaki mają z nią niewiele wspólnego. To królestwo pana Mariusza. Bierze sztangę i ćwiczy. Rozela, która jest piękną papugą, tylko na to czeka. Wskakuje na sztangę i ćwiczy razem ze swoim panem. Sprawia jej to wiele frajdy, a właściciel cieszy się, że ma dobry kontakt z ptakiem.
Mariusz Dolniak już dwa lata jest na emeryturze. Jednak ani myśli likwidować swojej hodowli. Wtedy, kiedy pracował, ptaki były dla niego odskocznią od trudów pracy górnika. Ich barwy, śpiew i delikatność – tego wszystkiego próżno szukać pod ziemią, na dole. Za to po pracy, miał na wyciągnięcie ręki okazy z Australii, Ameryki czy innych egzotycznych krajów. Ptasie hobby podzielało wielu jego kolegów z pracy. Mieli o czym rozmawiać, wymieniać się poradami, wspólnie cieszyli się ze skrzydlatego potomstwa. Pan Mariusz mówi, że praca była dla niego ważna i zawsze starał się odpowiedzialnie do niej podchodzić, ale przecież nie samą kopalnią człowiek żyje.
Ciasny Mariusz, ale to było kiedyś.
Podziwiam każdego, kto ma pasję. Warto mieć to "coś"
Pozdro Mariusz!
Komentarz został usunięty ponieważ nie jest związany z tematem
Mariusz w pracy był bardzo fajnym kolegom. Pomagał zawsze i umiał nauczyć młodszych jak się taśmę szyje. Pozdrawiam Mariusz!