Policjant z Jastrzębia nad Adriatykiem
Chorwacja, Adriatyk, piaszczysta plaża, co może w takim miejscu robić polski policjant z Jastrzębia? Urlop nie wchodzi w grę, a więc co? Może to zaskakiwać, ale pracuje. Udziela pomocy naszym obywatelom, pomaga wyjść cało z różnych opresji, a nawet wspiera wczasowiczów w tak smutnych sytuacjach, jak sprowadzenie ciała zmarłej osoby do kraju. A czasem… udziela typowo turystycznych informacji.
„Mamy się pakować i wynosić. A przecież zapłaciliśmy za urlop. Gdzie my teraz, w chorwackim Zadarze znajdziemy nocleg w środku sezonu” - usłyszałem pewnego sierpniowego dnia, kiedy nieznajoma turystka z Polski zagadnęła mnie, podczas pobytu w hotelu - mówi młodszy aspirant Łukasz Musiał, funkcjonariusz polskiej policji, który na stałe pracuje w Komendzie Miejskiej Policji w Jastrzębiu-Zdroju
- Dzięki pomocy znajomych, chętnym i pomocnym ludziom udało się znaleźć inne lokum i poratować zdesperowaną rodzinę. Wprawdzie nie należało to moich obowiązków, ale jak tu nie pomóc rodakom w potrzebie - uśmiech się pan Łukasz.
Policjant znalazł się w grupie mundurowych z naszego kraju, mających służyć pomocą Polakom, wypoczywającym na urlopie. I tak trafił do malowniczego chorwackiego miasta Zadar, położnego tuż nad Adriatykiem.
W Chorwacji przebywał w dniach od 1 lipca do 1 września tego roku, czyli w samym szczycie sezonu wakacyjnego. Służbę, wraz z policjantką, pochodzącą z Żywca, pełnił zawsze w towarzystwie chorwackiego policjanta. To on był tłumaczem pomiędzy Polakami a mieszkańcami Zadaru. Natomiast mundurowi porozumiewali się po angielsku.
- Innego razu otrzymałem telefon z zapytaniem: „Ile kosztuje winieta na ponton?” - śmieje się policjant.
Polski urlopowicz był zdesperowany, ponieważ nie wiedział, gdzie ma uiścić stosowną opłatę za pływanie po wodach Adriatyku pontonem. Wtedy było to problem, z którym zadzwonił do… policjanta
- Cóż miałem robić. Przecież nie musiałem wcale odpowiadać na takie pytania. Zresztą nie wiedziałem, ile wynosi ta taryfa. Jednak udałem się do kapitanatu portu i uzyskałem stosowną informację - wspomina pan Łukasz.
Czy jednak zawsze jego interwencje były tak miłe? Czy zawsze pomagał tylko roztargnionym turystom? Niestety, życie pokazuje także swoją mniej radosną, czasami brutalną stronę. Ludzie, którzy przebywają na urlopach czasami muszą zmagać się z tragicznymi sytuacjami.
- Człowiek, który jest na wakacjach z rodziną nie przypuszcza, że właśnie wtedy dosięgnie go tragedia. I wówczas desperacko szuka pomocy. Mężczyzna odbywał rejs po Adriatyku a tu nagle niespodziewana śmierć. Być może zawał serca, może coś innego. Zrozpaczona żona przybyła do Chorwacji wraz z synem po jego ciało. Pomagałem, kobiecie, która straciła męża załatwić wszelkie formalności związane ze sprowadzeniem ciała do kraju. Razem z nią uczyłem się, jak to wszystko wygląda z prawnego punktu widzenia. Innym razem, w równie smutnych okolicznościach, wspierałem matkę, która będąc w ciąży utraciła noszone pod sercem dziecko. To tragiczne chwile, ale dobrze, że mogłem, chociaż trochę pomóc naszym obywatelom - wzdycha jastrzębianin.
Zdarzało się też tak, że policjant Łukasz był zaangażowany w typowe zadania, właściwe dla służb mundurowych. Jak wspomina, nieraz wzywano patrol do polskich obywateli, którzy pod wpływem wakacyjnego luzu zachowywali się za głośno, czasami za dużo wypili i myśleli, że wszystko mogą. Świat należał wtedy do nich.
- No cóż, trzeba było przeprowadzić wtedy normalne czynności policyjne. Przesłuchać zatrzymanych, spisać protokół, dopilnować, aby mieli zagwarantowane wszystkie prawa, zgodnie z przepisami kraju, w którym się znajdowali. Dużo również tłumaczyliśmy, bo Chorwaci nie znali za bardzo angielskiego, ale nasz patrolowy partner z tamtejszej policji okazywał się bardzo pomocny - wspomina jastrzębianin.
Czy podczas takiej służby był czas na relaks, na odpoczynek? Pan Łuaksz mówi, że nikt nie pracuje 48 godzin na dobę i zdarzały się również takie chwile. Wówczas można było trochę pozwiedzać, pocieszyć się słońcem i plażą. Ale zawsze przy włączonym telefonie. Zawsze gotowy na każde wezwanie.
- W Chorwacji byłem w pracy, a nie na urlopie. Jednak po godzinach mogłem oczywiście odpocząć. Pod warunkiem ciągłej dyspozycyjności. Taka służba to dla mnie kolejne doświadczenie, bo policjant to nie człowiek, który wyłącznie dyscyplinuje, ale również pomaga, wspiera, czasami towarzyszy człowiekowi w bólu, po stracie bliskiej osoby - mówi.
W Chorwacji w sezonie letnim przebywa 700 tys. turystów z Polski, a mówi się nawet o milionie. Czasem nasz język jest bardziej słyszalny na ulicach, niż chorwacki. I wówczas można przekonać się, że widok polskiego policjanta przyjmowany jest z ulgą, nawet, jeśli ma się coś za uszami i trzeba ponieść konsekwencję. Zawsze też można zapytać, ile kosztuje winieta na ponton? Albo pożalić się na złośliwego hotelarza.
Świetny pomysł, że można otrzymać wsparcie i pomoc ze strony polskiej policji. Często bariera językowa stanowi ogromny problem. Ważne aby na miejscu była odpowiednia osoba, przeszkolona i nie bojąca się nowych wyzwań. Brawo Panie Łukaszu.
pozdro Łuki!!!:)
nie lubie policji
Ciekawe, dobrze wiedzieć, że można naszą policję spotkać za granicą:)
Zapraszamy do naszych szeregów. Przyjdziesz, zobaczysz i wtedy ocenisz
Fajna sprawa, taki wyjazd, taka praca...