Policja przez dwa powiaty ścigała uciekające auto. Akcja jak z amerykańskiego filmu
28-latek z Rybnika ukradł w Marklowicach auto. W pościg za nim ruszyła policja. Ucieczka skończyła się w Jastrzębiu, kiedy złodziej uderzył w inny samochód i omal nie doprowadził do tragedii.
Marklowice, 30 czerwca, godziny popołudniowe. Piękna pogoda. W jednym ze sklepów właściciel leciwego opla astra widzi jak ktoś odjeżdża jego autem. Próbuje gonić delikwenta, ale naturalnie jest bez szans. Od razu dzwoni na policję. - Był tak zdenerwowany, że nie potrafił podać numeru rejestracyjnego własnego auta. Powiedział jedynie, że auto odjechało w kierunku Radlina albo Rybnika – mówią policjanci. Dyżurny policji od razu powiadomił wszystkie patrole. Okazało się, że złodziej próbował zmylić trop, bo choć oddalił się w kierunku Rybnika, to wkrótce auto podobne do opisywanego zauważył policyjny patrol na ul. Kubsza w Wodzisławiu. Policjanci chcieli zatrzymać je do kontroli, ale kierowca nie reagował. Patrol włączył sygnały i ruszył za autem. To zamiast się zatrzymać, zaczęło uciekać. Stało się niemal pewne, że chodzi o skradziony w Marklowicach wóz. Goniący patrol wezwał posiłki. Pościg wkrótce przeniósł się do ościennych miejscowości. Kierowca na pełnej prędkości uciekał m.in. ulicą Powstańców Śl. w Skrzyszowie.
Nie zwracał uwagi na innych
Było ok. godz. 16.00. Pełno ludzi na podwórkach i na ulicy, przez którą jak szalony gnał złodziej, nie bacząc na to, że może doprowadzić do tragedii. - Jechał chyba z 200 kilometrów na godzinę. W każdym razie bardzo szybko. Jakby w kogoś lub coś uderzył, to nie byłoby czego zbierać. Za nim gnały policyjne radiowozy - opowiadał nam jeden z świadków, mieszkaniec ul. Powstańców. Pościg przeniósł się na kręte i ciasne ulice Moszczenicy, sołectwa wchodzącego w skład Jastrzębia. Auto wpadło na wyremontowaną niedawno i gładką jak stół ul. Komuny Paryskiej. Ta krzyżuje się z ul. Ranoszka. To tu omal nie doszło do tragedii. Uciekający przed policją kierowca, wyjeżdżając z drogi podporządkowanej nie zawracał sobie głowy znakiem „stop”. W efekcie uderzył w prawidłowo jadącego chevroleta. Na cud zakrawa fakt, że nikomu nic się nie stało, więc policja sklasyfikowała później to zdarzenie jako kolizję. - Kierowca tego uderzonego auta, wyglądał na zupełnie oszołomionego tym co się stało - opowiadał nam później świadek tego zdarzenia.
Ucieczka na nogach
Wypadek nie zatrzymał złodzieja. Ten wyskoczył z unieruchomionego auta i zaczął uciekać na nogach. Ruszył między domy, za nim pobiegło kilku policjantów. - Akcja jak z amerykańskiego filmu. Chyba było tam z 6 aut policyjnych, w tym nieoznakowane. Policjanci w tym również po cywilnemu krzyczeli, gonili kogoś. Cała droga była zablokowana. Widziałam jak za chwilę prowadzili skutego mężczyznę. Musiał nieźle narozrabiać – opowiada nam świadek zdarzenia, która akurat wracała z pracy. Okazało się, że złodziej podczas pieszej ucieczki poturbował się na jednym ogrodzeń. - To 28-letni mieszkaniec Rybnika – mówi kom. Marta Pydych, rzecznik prasowy KPP w Wodzisławiu. Rybniczanin podczas złodziejskiego rajdu miał towarzysza. Policjanci zatrzymali bowiem również 25-letniego mieszkańca Marklowic, który był pasażerem opla. - Ten został zatrzymany jeszcze w aucie – mówi kom. Pydych.
Kradzież i multum drogowych wykroczeń
Teraz o ich losie zadecyduje są. Za samą kradzież samochodu, wartego 4 tys. zł grozi kara do 5 lat więzienia. Ponadto sąd zajmie się również wykroczeniami drogowymi, które uciekający popełnił podczas ucieczki. Miejmy nadzieję, że wyrok będzie surowy. Ta sprawa mogła zakończyć się o wiele tragiczniej, niż tylko kolizją drogową i siniakami złodzieja.
(art)
Idiota widziałam jak jechał tyle ma szczescia ze nikt nie przechodzil na pasach byla bystraszna tragedia...
Brawo policja oby sąd był też tak skuteczny
Nogi polamac takiemu zeby naprawde potrzebowal auta wiem co to jest kradzierz auta bo mi tez ukradli
mogli pozabijać masę ludzi i tym samym zniszczyć życie ich rodzinom !!!
Spalić na stosie lub ukamienować !
Kara śmierci i po sprawie, niech złodzieje wiedzą co ich czeka.
klasyfikacja czynu powinna być bardziej drastyczna - spowodowanie zagrożenia w ruchu lądowym, to bodaj 8 czy 10 lat