Czy dzieci są nam jeszcze potrzebne? [FELIETON]
Jutro Dzień Dziecka z całą jego otoczką, głównie zakupową. To jednak również dobry moment by zastanowić się, na ile dzieci, chęć ich posiadania, a przede wszystkim wychowania, są dla nas Polaków istotne?
Całkiem niedawno byłem świadkiem pewnej dyskusji. O karmie dla psa. Mam jednego (i dwa koty), więc naciągnąłem nieco ucha. Dyskutanci rozprawiali, że karma musi być porządna, czyli zdrowa, pożywna, najlepiej z jak najmniejszą ilością zboża. Wiadomo. Jeden zachwalał taką, drugi inną markę, trzeci stwierdził, że najlepiej pójść do dużego, nowego sklepu w Wodzisławiu, bo tam duży wybór. Na co ten drugi odpowiedział, że wkrótce pewnie otwarty zostanie nowy market zwierzęcy w Jastrzębiu. Ten pierwszy dodał, że to dobrze, że porządnych sklepów, dedykowanych właścicielom zwierząt przybywa, bo przez to właściciele zwierząt mają lepszy wybór... Znak czasów, pomyślałem o dyskusji.
Bo przypomniała mi się wtedy i inna rozmowa. Kiedyś, idąc na plac zabaw, spotkałem pewną znajomą w wieku ledwo co emerytalnym, a więc starszą ode mnie o całe pokolenie. Sama odchowała dość liczną, jak na dzisiejsze standardy, gromadkę. I choć jej dzieci dawno wyszły już z dziecięcego wieku i pozakładały rodziny czy inne, mniej formalne związki, to nie może doczekać się wnuków, a przynajmniej liczniejsze ich gromady. "Bo te moje dzieci to wolą psy i koty", powiedziała wówczas w przypływie nostalgicznej szczerości. Odpowiedziałem - starając się niejako usprawiedliwić moich rówieśników - że czasy niełatwe, bardzo trudno o własne lokum, a zatem o poczucie bezpieczeństwa pozwalające wychować dzieci.
"Dziś wam niełatwo? A nam za komuny było łatwo, kiedy niczego nie było?" - zripostowała, dodając ciężkie oskarżenie: "Dziś ludzie stali się wygodni i nie chce się im wychowywać dzieci".
Dźwięczy mi to oskarżenie w głowie za każdym razem, kiedy media alarmują o niskiej dzietności Polek - według danych GUS w 2020 roku wskaźnik ten wyniósł 1,378 (o zastępowalności pokoleń można mówić, kiedy współczynnik wynosi 2,1). Oznacza to, że jako naród powoli, acz stale się kurczymy. Czy niełatwe czasy, to na pewno dobre wytłumaczenie? Czy w przeszłości czasy, warunki do wychowywania dzieci w Polsce, aby na pewno były łatwiejsze? A może rzeczywiście staliśmy się wygodni? Bo dzieci kosztują nie tylko pieniądze, ale też czas. I wymagają emocjonalnego zaangażowania a przede wszystkim odpowiedzialności.
Może znajoma miała rację, może miała tylko trochę racji, a może nie miała jej wcale. Przecież nie każdy może mieć dziecko, nawet jeśli bardzo je chce. Nie każdy jest predysponowany do wychowywania. Jednostkowo sytuacje są różne. Wszakże szerzej temat ujmując, kiedyś się zestarzejemy. Będziemy potrzebowali pomocy i opieki. Oczywiście, nawet posiadanie gromadki dzieci nie gwarantuje na sto procent, że którekolwiek z nich "poda wodę do łóżka". W ostateczności liczymy na domy seniora. Te bywają jednak drogie, a przez niską dzietność, emerytury dzisiejszych 30-40-latków mają być, według ekonomistów, dość nędzne. Poza tym w domach seniora potrzebni są opiekunowie, pielęgniarki i pielęgniarze. I z tym może być problem. Przecież nasi przyszli opiekunowie i pielęgniarki dziś są... dziećmi, albo nawet jeszcze się nie urodzili. Albo nigdy się nie urodzą.
Proszę mnie źle nie zrozumieć, absolutnie nie twierdzę przez to, że dzieci należy traktować egoistycznie, jako swego rodzaju zabezpieczenie na starość. W żadnym razie. Dzieci przede wszystkim, tak uważam, są tym, co może nas w życiu spotkać najlepszego. Tak podpowiada mi moje rodzicielskie doświadczenie. Ich deficyt po prostu kiedyś się na nas - jako społeczeństwie - wszystkich drastycznie odbije.
Artur Marcisz
Jeszcze jeden, który dzieci "posiada"...