JKH GKS gromi GKS Tychy 4:1
Podopieczni Roberta Kalabera pokonali na Jastorze mistrza Polski z Tychów 4:1, zachowując tym samym pozycję lidera.
Do niedzielnych derbów JKH GKS Jastrzębie przystąpił bez aż siedmiu podstawowych zawodników, bowiem do kontuzjowanej szóstki dołączył jeszcze Jakub Gimiński. Tymczasem gospodarze od początku ruszyli na mistrza Polski. Jednak otwarcie wyniku nastąpiło nie w efekcie ich inicjatywy, ale tuż po grze w osłabieniu, gdy nasz zespół głównie za sprawą świetnie broniącego Ondreja Raszki wytrzymał dwie minuty kary dla Martina Kasperlika. I właśnie tenże Kasperlik był bohaterem w 9. minucie, gdy zaraz po powrocie na taflę przeprowadził i wspaniale wykończył kontrę. Prowadzenie gospodarzy dodatkowo rozsierdziło rywali, a temperaturę na tafli podgrzało jeszcze starcie Marisa Jassa z Denisem Akimoto, po którym obaj musieli udać się do szatni. W kolejnych minutach rosła przewaga tyszan, którzy nie przebierali w środkach i coraz mocniej napierali na bramkę Raszki. W końcu na 54 sekundy przed syreną przy kolejnej grze w przewadze goście doprowadzili do remisu, gdy do jastrzębskiej siatki z bliska trafił Jakub Witecki.
W drugiej tercji nie oglądaliśmy bramek, ale nie oznacza to, że brakowało emocji. Po stronie gospodarzy najlepszą okazją do odzyskania prowadzenia była 58-sekundowa podwójna przewaga (jednak bez klarownej sytuacji), zaś po stronie gości w 33. minucie stracha napędził jastrzębianom Bartosz Ciura, który po rykoszecie trafił w poprzeczkę. Najwięcej emocji przyniosła 36. minuta, gdy Maciej Urbanowicz i Dominik Paś starli się z rywalami, którzy po raz kolejny zaatakowali Raszkę. Skończyło się na karach mniejszych, ale wynik od tego nie uległ zmianie. W efekcie po dwóch partiach JKH miał wciąż dość niespodziewany remis.
W trzeciej odsłonie jastrzębianie stwarzali coraz groźniejsze sytuacje. W 45. minucie Radosław Sawicki znalazł się sam na sam z Johnem Murray'em, ale przegrał ten pojedynek. Niebawem bliski pokonania golkipera gości był Kamil Wróbel, ale jego dobitka także trafiła w "Murarza". W kolejnych minutach na tafli rozgorzała walka cios za cios, w której znacznie lepiej czuli się grający niczym natchnieni podopieczni Roberta Kalabera.
Najpierw świetną akcję przeprowadzili Artem Iossafov i Martin Kasperlik, a akcję zamknął uderzeniem z bliska Dominik Paś. Od tego momentu tyszanie postawili wszystko na jedną kartę, a jastrzębscy hokeisći wykorzystali tę sytuację do wypunktowania rywala. W 56. minucie świetnie w ataku zachował się Kamil Wałęga, dzięki czemu na ławkę kar zjechać musiał Aleksander Jeronow. Zespół gospodarzy szybko wykorzystał tę przewagę, a wyrok wykonał uderzeniem w okienko Henri Auvinen. Niebawem ostatni cios wyprowadził Martin Kasperlik, ustalając wynik na 4:1. Na finiszu jastrzębianie niczym profesorowie hokeja wykorzystali sygnalizowaną karę dla gości, nie pozwalając pogodzonym już z losem przeciwnikom na choćby łut nadziei na odwrócenie wyniku.
Tym samym trzy punkty pozostały przy Leśnej, dzięki czemu jastrzębianie jako lider pojadą we wtorek na wyjazd do Krakowa.
1 grudnia 2019, Jastrzębie-Zdrój, 17:00
JKH GKS Jastrzębie - GKS Tychy 4:1 (1:1, 0:0, 3:0)
1:0 Kasperlik 08:20
1:1 Witecki (Kogut, Kotlorz) 19:06 5/4
2:1 Paś (Iossafov, Kasperlik) 55:14
3:1 Auvinen (Sawicki, Urbanowicz) 56:34 5/4
4:1 Kasperlik (Iossafov, Paś) 57:11
JKH GKS Jastrzębie: Raszka - Auvinen, Górny, Urbanowicz, Wałęga, Sawicki - Jass, Radzieńciak, Kasperlik, Paś, Iossafov - Kostek, Michałowski, Wróbel, Jarosz, Pelaczyk - Chorążyczewski, K. Bryk, Kulas, Wróblewski.
GKS Tychy: Murray - Jeronow, Novajovsky, Jefimienko, Komorski, Klimienko - Kotlorz, M. Bryk, Jeziorski, Galant, Witecki - Pociecha, Ciura, Mroczkowski, Cichy, Szczechura - Akimoto, Bizacki, Gościński, Bagiński, Kogut.
Strzały: 30 - 40 / Kary: 39 - 37 / Widzów: 800.
Sędziowali: Krzysztof Kozłowski, Robert Długi (główni) oraz Mateusz Niżnik, Andrzej Nenko (liniowi).
co się dzieje z Tychami