Jastrzębie: Przewodniczący RM do dziennikarza - nie ma pan głosu
Do niecodziennej sytuacji doszło wczoraj na sesji Rady Miasta Jastrzębie-Zdrój. Obecny na posiedzeniu dziennikarz naszego portalu chciał w punkcie "Wolne głosy i wnioski" zabrać głos, aby przedstawić się radnym, bo po raz pierwszy uczestniczył w tamtejszej sesji. Przewodniczący rady jednak odmówił mu głosu, argumentując to stwierdzeniem "pan nie jest radnym". Choć sprawa wydaje się błaha, podobnie mógłby zostać potraktowany każdy mieszkaniec Jastrzębia-Zdroju, który przyszedłby na sesję ze swoim problemem. Czy mieszkaniec może w ogóle zabrać głos na sesji? Podpowiadamy.
Jastrzębie: Przewodniczący RM do dziennikarza - nie ma pan głosu
Podczas wczorajszej sesji Rady Miasta w Jastrzębiu-Zdroju w punkcie "Wolne głosy i wnioski" nasz dziennikarz Szymon Kamczyk chciał przedstawić się wszystkim radnym i urzędnikom obecnym na sesji. Kiedy już zgłosił chęć zabrania glosu, nie pozwolono na to. - Pan nie jest radnym, nie został pan zaproszony na sesję - uciął przewodniczący rady Piotr Szereda.
Punkt sesji każdej rady miasta "Wolne głosy i wnioski" to czas, kiedy poruszyć można sprawy nie będące w programie, a ważne dla miasta. W wielu gminach jednak taki głos może przysługiwać wyłącznie radnym, którzy w imieniu mieszkańców mogą opowiedzieć o jakimś problemie. Oczywiście, zgodnie ze statutem Jastrzębia-Zdroju, przewodniczący może zezwolić na głos, ale nie musi. Co do tego nie ma żadnej wątpliwości i pod względem formalnym wszystko przebiegło prawidłowo.
Może się jednak zdarzyć, że na sesję przyjdzie mieszkaniec, który chciałby podzielić się z radnymi swoim problemem lub uzyskać pomoc. Wtedy będzie czekać kilka godzin trwania sesji do punktu "Wolne głosy i wnioski", a kiedy już będzie chciał zabrać głos zostanie odesłany z kwitkiem. Już po sesji nasz dziennikarz został poinformowany, że zwyczajowo jeśli ktoś przychodzi i chce zabrać głos, najpierw informuje o tym przewodniczącego rady. Jeśli jednak mieszkaniec nie bywa na sesjach, to skąd ma o tym wiedzieć?
- W mojej 10-letniej praktyce dziennikarskiej nie spotkałem się nigdy z taką sytuacją. To być może pokazuje stosunek do mieszkańców. Akurat moja sprawa była prozaiczna, ale umiem postawić się na miejscu mieszkańca, który szukałby pomocy u radnych w sprawie życia i śmierci, czekałby do tych "Wolnych głosów" kilka godzin, po czym zostałby odesłany z kwitkiem. Nie znając człowieka nie pozwala mu się odezwać. Chyba nie tędy droga - komentuje Szymon Kamczyk, dziennikarz portalu Nowiny.pl.
Ogólnie przyjmuje się, że mieszkańcy mogą zabrać głos i uczestniczyć aktywnie w zebraniach komisji rady miasta. To praktykowane jest w każdej gminie i mieście. O ile zarówno na komisji, jak i na sesji, mieszkańcy czy dziennikarze mogą być obecni, okazuje się, że nie zawsze mogą zabrać głos.
- Wolne głosy i wnioski to rzeczywiście punkt zaplanowany pod kątem radnych, jednak są samorządy, które do programu sesji włączają specjalny czas, właśnie dla mieszkańców. Niestety nie są to przypadki powszechne - mówi nam Grzegorz Wójkowski ze stowarzyszenia Bona Fides, które zajmuje się m.in. przejrzystością życia publicznego.
Przykładu takiej otwartości rady miasta dla mieszkańców nie trzeba szukać daleko. W sąsiednim Wodzisławiu Śląskim niedawno radni do programu sesji wprowadzili właśnie punkt "Wystąpienia mieszkańców", dodatkowo planując go na samym początku sesji, aby mieszkańcy nie musieli czekać. - Wprowadziliśmy punkt zaraz na początku sesji. Jeśli są na sesji mieszkańcy, mogą od razu zabrać głos - mówi nam Dezyderiusz Szwagrzak, przewodniczący Rady Miasta Wodzisławia Śląskiego. - Uważam, że rada miasta jest dla mieszkańców. Wiem, że inne gminy nie mają takich punktów w programie sesji, ale my postanowilismy go wprowadzić. W większości mamy nowy skład rady i chcemy wychodzić naprzeciw mieszkańcom - podkreśla Dezyderiusz Szwagrzak. Mało? Radni z Wodzisławia wprowadzili także transmisję wideo z komisji rady miasta, mimo tego, że nie jest to wymagane przez ustawę. Wszystko dla szeroko pojętej przejrzystości i otwartości.
Być może przyjdzie nam czekać długo, zanim samorządy, śladem Wodzisławia Śląskiego wybiorą drogę większej przejrzystości. Warto jednak promować podobne praktyki, a przy okazji patrzeć na ręce samorządowcom.
Oj konflik władza and media, to że dziennikarze pragną być władza to jest oczywiste ale niezgodne z prawem i obyczajem. Próba jakby wpłynięcia na przewodniczącego Rady Miasta jest przyjemniej nie elegancka.
Przekolorowany tekst...urażony Pan redaktor, który nie umiał uszanować posiedzenia członków rady miasta. Panie redaktorze więcej luzu...
Do mhl99 - Do podstawowych cech demokratycznego ustroju, należy pięć zasad:
zasada suwerenności narodu, zasada poszanowania praw mniejszości, trójpodział władz, państwo prawa
pluralizm. Mówi się, że media to czwarta władza i na szczęście w państwie demokratycznym mówi się. Media nie powinny tworzyć rzeczywistości ale ją opisywać. Wypowiadać się w imieniu obywateli nawet i owszem, ale w swoich nośnikach TV, radio, prasa, internet. Ba media powinny zadawać niewygodne pytania do tego służą powyższe nośnika ale także konferencje prasowe. Ba władza ma obowiązek odpowiadać na pytania zadane przez media ale w swoim miejscu i czasie. Sala obrad: Sejmu, Senatu, Sejmiku czy też Rady Gminy jest domeną wybranych ludzi do tych gremiów.
Widz raczej źle zaczął przewodniczący. Żadnego znaczenia nie powinno mieć to kto i po co przyszedł i kogo reprezentuje. Chce się wypowiedzieć to powinno dać się mu taka możliwość. Taka cechą demokracji
Nie chcę polemizować za panami, ale media mają czas na zadawanie pytań przed, po sesji. Sesja Rady Miasta nie jest konferencją prasową. W Jastrzębiu-Zdroju sesje są transmitowane od wielu lat, są też organizowane sesje z udziałem mieszkańców. Na tej sesji też głos miała pani i to ważny, krytyczny i nikt jej nawet nie ograniczył czasu wypowiedzi. Wiem (w miarę możliwości oglądam sesje), że nasze media były dopuszczane do głosu. Chyba pan redaktor źle zaczął współpracę z Radą Miasta w Jastrzębiu-Zdroju.
Wpadnę kiedyś do Jastrzębia na sesję - ciekawe czy do tego czasu przewodniczący zmądrzeje z udzielaniem glosu
Zdaje się panie Radco vel. Mieszkańcu Jastrzębia (po co piszesz pod dwoma nickami? - patrz nr IP), że to nie była dyskusja nad raportem o stanie miasta. Po drugie radni są dla mieszkańców, a nie mieszkańcy dla miasta, a dziennikarz nie przychodzi na sesję, bo się mu nudzi, ale właśnie przychodzi niejako w imieniu mieszkańców i ich interesu. Zasady powinny służyć mieszkańcom, a nie radnym. Skoro w Jastrzębiu jest inaczje, to zdaje się, że radni odfrunęli i piorunem trzeba ich sprowadzić na ziemię.
Tak dla porządku prawnego Wyciąg z ustawy z dnia 8 marca 1990r. o samorządzie gminnym Art. 28aa. [Raport o stanie gminy], 6. W debacie nad raportem o stanie gminy mieszkańcy gminy mogą zabierać głos.
7. Mieszkaniec, który chciałby zabrać głos w trybie określonym w ust. 6, składa do przewodniczącego rady pisemne zgłoszenie, poparte podpisami:
1) w gminie do 20 000 mieszkańców - co najmniej 20 osób;
2) w gminie powyżej 20 000 mieszkańców - co najmniej 50 osób.
8. Zgłoszenie składa się najpóźniej w dniu poprzedzającym dzień, na który zwołana została sesja, podczas której ma być przedstawiany raport o stanie gminy. Mieszkańcy są dopuszczani do głosu według kolejności otrzymania przez przewodniczącego rady zgłoszenia. Liczba mieszkańców mogących zabrać głos w debacie wynosi 15, chyba że rada postanowi o zwiększeniu tej liczby.
W artykule wyczuwa się brak kultury i rzetelności dziennikarza. W pierwszej kolejności przychodząc na sesję zamiarem zabrania głosu powinien Pan zainteresować się jakie obowiązują w Radzie Miasta zasady. Po drugie warto by było się przedstawić przewodniczącemu i wręczyć wizytówkę. Po trzecie Pan Redaktor nie do końca zna zapisy prawa ( ustawa o samorządzie gminy), która od tej kadencji zobowiązuje Rady Miasta do transmisji na żywo obrad. Po czwarte Rada Miasta z Jastrzębia-Zdroju prowadzi transmisje już drugą kadencję i to ona robiła to bez nakazu prawnego. Po piąte jak powinien Pan Redaktor zauważyć przewodniczący udzielił głos pani (mieszkańce Jastrzębia-Zdroju) nie będącej Radną na wniosek Radnego Miasta i ta pani miała swobodę wypowiedzi.
pełen szacun za przewodnicącego, już chyba komuniści byli lepsi z udzielaniem głosu na "sesjach"
Dobrze, że to opisaliście. Może pan przewodniczący się bał, że dziennikarz coś powie nie po jego myśli?