Dariusz P. przyznał się do utrudniania śledztwa
Dariusz P. oskarżony o podpalenie domu i zabicie swojej rodziny, przyznał się, że to on sam wysyłał sobie pogróżki, które miały zmylić śledczych.
Pożar miał miejsce rok temu w Ruptawie. Zginęło wtedy pięć osób. Przeżył tylko najstarszy syn. Ojciec rodziny, Dariusz P., miał być wtedy w pracy.
Prokuratura w Gliwicach podaje, że oskarżony przyznał się to tego, że sam wysyłał sobie smsy z pogróżkami, które miały zmylić śledztwo. Ujawnił też inne fakty, ale o tym prokuratura na razie nie mówi.
Oskarżony został aresztowany pod koniec marca 2014 roku i postawiono mu zarzut umyślnego podpalenia domu oraz zabójstwa. Dariusz P. od początku nie przyznaje się do winy. Śledczy zebrali jednak wiele dowodów mogących świadczyć o winie mężczyzny - między innymi potwierdzenie, że w momencie pożaru telefon oskarżonego znajdował się blisko domu, a nie w zakładzie pracy, w którym miał przebywać Dariusz P.
Zobacz też: Zarzuty dla ojca ws. głośnego pożaru na Ruptawie
Oi i Gość - co was tak boli? serdecznie współczuję...
spoko gość, katolik, taki prawdziwy stuprocentowy katolik, za to go cenię
Przyznał sie bo mieli niezbite dowody.
Do reszty sie nie przyzna.
Logiczna linia obrony.
25 lat i tak dostanie.
Ale bezsens. Skoro się przyznał do wysyłania sobie pogróżek to tylko głupiec powie, że nie jest odpowiedzialny za zabójstwo swojej rodziny! Co za matoł!
Długo to trwało zanim síę przyznał do utrudniania śledztwa teraz znowu zapewne potrwa kilka miesięcy zanim przyzna się do podpalenia..
spalić na stosie szatana!
Dobry Polak. Katolik. Uczciwy, prawy i bogobojny.