Jastrzębianie oddali hołd Sławikowi i Antallowi
Delegacja jastrzębska uczciła 79. rocznicę otwarcia granicy węgierskiej dla uchodźców z Polski w czasie II wojny światowej. Na terenie tego państwa działał Henryk Sławik, który dzięki przychylności rządu węgierskiego uratował ok. 30 tys. rodaków, w tym ok. 5 tys. pochodzenia żydowskiego.
Na pamiątkę tamtych wydarzeń przed pomnikiem Henryka Sławika i Józefa Antalla - seniora w warszawskiej Dolince Szwajcarskiej odbyła się we wtorek ceremonia złożenia wieńców i wiązanek kwiatów. Wzięła w niej udział również delegacja z naszego miasta z zastępcą prezydenta Robertem Chojeckim oraz przedstawicielem szkoły z dzielnicy Szeroka, która nosi imię Henryka Sławika.
- Łączy nas dzisiaj pamięć i wdzięczność wobec dwóch wielkich synów narodu węgierskiego i polskiego. Pomnik ten to wyraz naszej wdzięczności, naszego hołdu w stosunku do tych dwóch wielkich, którzy w chwili najwyższej próby zachowali się tak wspaniale, którzy udowodnili, że przyjaźń narodu polskiego i węgierskiego trwająca od wieków jest silna i potężna, że te dwa nasze narody - dumne i rycerskie są zawsze ze sobą razem, połączone więzami przyjaźni na dobre i na złe. Ci dwaj przyjaciele, Józef Antall senior i Henryk Sławik to symbole naszej przyjaźni. Tej przyjaźni, dzięki której 120 tys. polskich tułaczy mogło znaleźć na Węgrzech swój drugi dom, nową ojczyznę - mówił Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk.
Wzruszającym momentem uroczystości były wspomnienia Tadeusza Serbiraka, jednego z ocalałych uchodźców, który znalazł schronienie na Węgrzech, w ośrodku zorganizowanym przez Henryka Sławika. Był uczniem powstałego tam gimnazjum.
- 79 lat temu jadąc pociągiem, uciekając przed wrogiem, przerażeni przekroczyliśmy granicę polsko-węgierską. Przeszliśmy ze strefy niepokoju do ciszy i bezpieczeństwa. Nie zapomnę nigdy przyjazdu do miejsca zakwaterowania i tych tłumów Węgrów, którzy witali nas kwiatami, łakociami i częstowali owocami. To była wielka spontaniczna demonstracja naszej przyjaźni. Węgrzy zorganizowali nam godziwe warunki życia, szkołę. Mogliśmy kultywować wszystkie święta narodowe. A przecież wiadomo, że robili to mimo dużego niezadowolenia Niemców - wspominał Tadeusz Serbirak.
Szkoła Podstawowa nr 18 w Szerokiej, osiedle 1000-lecia, nosi imię Henryka Sławika, który urodził się w tej miejscowości.
- Nasza szkoła kultywuje pamięć bohatera z Szerokiej. Staramy się przekazywać uczniom wiedzę o jego postawie. O tym, że nawet w czasach wojny człowiek pomaga drugiemu człowiekowi, nawet z narażeniem swojego życia. Nasz patron Henryk Sławik pokazuje nam wszystkim, że takie wartości jak humanizm są ponadczasowe i warto je wpajać młodzieży, następnym pokoleniom - mówiła Agnieszka Gałuszka, dyrektor SP nr 18 w Szerokiej.
Ciekawa dyskusja. Radio teheran pokazało poziom :)
@GośćDziś o 14:27
Ksiazka z fotografiami, ktora kupilem to:
"Children of Esfahan"
https://www.ideabooks.nl/9786005191394-the-children-of-esfahan-polish-refugees-in-iran-abolqasem-jala
Z latwych do znalezienia pozycji:
"Tulacze dzieci" Hanki Ordonowny (tej piosenkarki, przebyla droge z dziecmi, pozniej zalozyla sierociniec w Libanie)
"Od hajnowki do Pahlavi" Anny Mironowicz (Pahlavi to dawna nazwa Anzali)
W internecie jest wiele informacji, np. tu doczytasz wiele detali:
http://cosmopolitanreview.com/isfahan/
Na YT tez cos jest.
"Czwarty pozar Teheranu" Marka Keskrawca zawiera rozdzial, gdzie autor spotyka Polke, ktora w Iranie po wojnie zostala. Spotyka i opisuje w ksiazce tez wiele ciekawych osob a tlem jest Iran 2009 r. - wowczas na skraju wojny domowej i miedzynarodowej interwencji.
Dobrze ze szkoła pamiętała o tym , o Sławiku
To ciekawe bardzo. U nas pewnie niewielu kojarzy Kołakowskiego.
Nie tylko na Wegrzech Polacy znalezli schronienie.
Ewakuowani z Syberii trafiali do Iranu, potem do innych krajow Bliskiego Wschodu, Afryki i do Indii.
Polskie cmentarze w Anzali (Port Anzali / Bandar-e Anzali - tam trafiali na statkach i przechodzili kwarantanne, ok. polowa zmarla z powodu chorob i wycienczenia), Teheranie i Isfahanie odwiedzaja turysci z Polski. Bez trudu mozna spotkac w Iranie czlowieka, ktory pamieta Polakow, ludzie sa nawet wskazac domy, gdzie Polacy byli zakwaterowani.
Przywiozlem piekna ksiazke - album ze zdjeciami z okresu II wojny, jest rownolegle w dwoch jezykach: angielskim i perskim.
To mile, gdy w ksiegarni po krotkiej rozmowie sprzedawca mowi: mamy tu tez Kolakowskiego i "Ludzi na moscie" Szymborskiej - po persku.