Tragedia w Karwinie: Czy naruszono przepisy BHP?
Prokuratura Okręgowa w Gliwicach wszczęła postępowanie w sprawie tragicznego wypadku w czeskiej kopalni. Śledczy rozpatrują, czy zostały naruszone przepisy BHP.
Wszczęte przez gliwicką prokuraturę postępowanie dotyczy "nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa zdarzenia w postaci pożaru oraz gwałtownego wyzwolenia energii związanego z wybuchem metanu, zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób, w tym kilkunastu obywateli RP, którego następstwem była śmierć co najmniej 12 obywateli RP, do którego doszło w skutek niedopełnienia obowiązków przez osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo i higienę pracy".
Kilka dni po tragedii Ivo Czelechowsky, rzecznik spółki OKD do której należy kopalnia CSM w Stonawie w powiecie karwińskim, zaprzeczył jakoby czujniki metanu były zakrywane.
- Mamy potwierdzone protokolarnie, że wszystkie czujniki metanu były sprawne i działały. Górnicy, którzy pracują tutaj od lat. Oni zaprzeczają, że dochodziło do takich zdarzeń. To niedorzeczne, że mielibyśmy narażać naszych górników na tak niebezpieczne sytuacje - mówił.
Jak niema metanu to czujniki wiszom prawidlowo,a jak jest problem z metanem to ooooooooo robi sie rozne rzeczy ale jest to spowodowane naciskem polskich firm i pseudo hlavnych kasa kasa kasa
kaźdy górnik wie źe czujniki choć były sprawne to były nisko dane.
Czujniki są zawsze sprawne. Gdyby nie były sprawne, to nastąpiło by automatyczne wyłączenie prądu. Pytanie tylko, czy te czujniki wisiały w odpowiednim miejscu. Metan jest lżejszy od powietrza, więc zbiera się w górnych partiach wyrobiska. Każde obniżenie czujnika o kilka cm w dół, powoduje zaniżony odczyt. A położenie czujnika na spągu(podłodze) powoduje że odczyt jest bliski zeru, gdy u góry tego metanu może być nawet kilkanaście procent. Metan wybucha od stężenia 4-15 procent.