"Nauczycielem trzeba się urodzić" [Dzień Nauczyciela]
"Nauczycielem trzeba się urodzić" - tak uważa Jolanta Grabkowska, dyrektor Zespołu Szkół Nr 9 Specjalnych im dr Mikołaja Witczaka. Początkowo chciała być policjantką, jednak została pedagogiem, na dobre związując się ze szkołą. I tak już od 35 lat. W roku 2016 podjęła wyzwanie i odtąd kieruje szkołą specjalną. To w niej, jak chyba w żadnej innej, w bardzo krótkim czasie można przekonać się, czy to właśnie, to co powinno się robić w życiu.
To szkoła inna niż wszystkie. Uczniowie uczą się w klasach 4-osobowych, w ogródku uprawiają warzywa i zachwycają się wybuchającą feerią barw wiosną. To nic, że co roku można obserwować to samo - dla nich osób wrażliwych i przywiązujących uwagę do szczegółów i detali to za każdym razem natura, która zachwyca. Dla nich zwykła wyprawa do sklepu na zakupy czy na pocztę to poznawanie świata i doświadczanie go na wiele sposobów, gdzie nic nie jest nudne, oczywiste i niegodne uwagi. Takiej uważności moglibyśmy pozazdrościć im – dzieciom niepełnosprawnym w stopniu lekkim, średnim, posiadających autyzm czy zespół Aspergera.
Jak pracuje się z takimi dziećmi? Tradycyjne szkoły często nie radzą sobie z uczniami mającymi specyficzne problemy w uczeniu się, postrzeganiu świata, odbiorze różnorakich bodźców. Wówczas pojawia się szkoła specjalna, która jeszcze do niedawna nie cieszyła się renomą. Czasem rodzicom trudno było się pogodzić, że ich dziecko będzie chodziło do „takiej” właśnie placówki. Uchylmy zatem drzwi do tego świata.
- Zapraszam rodziców do siebie na kawę czy herbatę, a dziecko ma możliwość poznania szkoły, zajrzenia do różnych miejsc, zobaczenia innych uczniów tego, czym się zajmują. Często to ono samo dochodzi do wniosku, że tu jest fajnie, że czuje się dobrze, że to jego miejsce. I to ostatecznie przekonuje opiekunów do zapisania pociechy do nas. Zresztą miejsc mamy o wiele mniej, niż chętnych. Nie każdego mogliśmy przyjąć ze względu na możliwości lokalowe - mówi Jolanta Grabkowska.
To szkoła bez dzwonków, bo po co dodatkowo stresować dzieci. Jeśli otworzymy drzwi klasy, to zobaczymy 4-osobową grupkę, która wraz z nauczycielem ma właśnie lekcję. Uczą się matematyki, historii, geografii. Bardzo lubią języki obce. Tak, bo właśnie ich nauka umożliwia im wyjazdy na wymiany międzynarodowe do Hiszpanii, Irlandii, Wielkiej Brytanii, do Niemiec. Uczniowie bardzo lubią poznawać świat i ten, tuż za progiem szkoły, jak i ten nieco dalszy. Dla nich wszystko jest ciekawe.
- Chcę dać naszym uczniom możliwość lepszego życia, jeszcze więcej szans na to, by po skończonej szkole robić coś sensownego. Po podstawówce mogą uczyć się w szkole branżowej w zawodzie kucharz, piekarz, ale też stawiamy na drugi zawód – fryzjer. Niedawno uruchomiliśmy technikum w zawodzie informatyk. To samo myślimy zrobić z liceum ogólnokształcącym. Pokazujemy młodzieży, że dobrze się rozwijać, uczyć, zdobywać uprawnienia zawodowe - mówi dyrektor.
I właśnie w ramach rozwijania się, kreatywnego działania i różnorodności doświadczeń wychowankowie chętnie biorą udział w zajęciach teatralnych, sportowych, artystycznych. Szkoła tętni życiem również w soboty. Dzieciaki chętnie biorą udział w zajęciach sportowych na sali gimnastycznej, inne pędzą na lodowisko, jeszcze inni wolą rolki i w tym widzą sens dobrej zabawy.
Przez Zespół Szkół Nr 9 im dr Mikołaja Witczaka przewinęło się wielu nauczycieli. Nie każdy pomyślnie przeszedł próbę swych zdolności pedagogicznych. Wyzwanie, z jakimi trzeba się zmierzyć w tego typu placówce, nie są łatwe. Tutaj nie da się przyjść, od tak, aby tylko dorobić sobie w ramach dodatkowych godzin. Dzieciaki od razu to wyczują. Doskonale poznają, kiedy człowiek nie jest autentyczny, może czasami uprzedzony czy negatywnie nastawiony. Mają taki wewnętrzny radar emocji, który bardzo rzadko się myli.
Jakich więc nauczycieli potrzebuje szkoła specjalna, czy szkoły w ogóle? Dla jakiego typu osobowości będzie to środowisko naturalne, w którym się odnajdą?
- Nauczycielem trzeba się urodzić. Chodzi o predyspozycje do tego zawodu, bo wpisują się w niego relacje między ludźmi. Pedagog musi mieć w sobie wiele pokory i gotowości do służenia innym. Bez żadnej przesady powiem, że nasza praca to służba, dla dzieci, ich rodziców, rodzin. Nie możemy się zrażać, że musimy wiele razy powtarzać i tłumaczyć zadania, polecenia, czy ćwiczenia uczniom. Że, to co wczoraj dobrze znali, już dzisiaj nie pamiętają. Z drugiej jednak strony cieszy pasja i odpowiedzialność, z jaką podchodzą do wielu rzeczy. Pracę traktują bardzo poważnie, jak mają coś zrobić, wykonać, to na pewno to zrobią. Na nich można polegać. Tak mówią pracodawcy, u których mają praktyki zawodowe - podkreśla Jolanta Grabkowska.
Szkoła specjalna jest dla młodzieży drugim domem. Przyjmuje uczniów w promieniu ok. 40 km. Przekraczają jej progi po godzinie 7:00, a docierają do domów ok. 16:00. Nauczyciele organizują nie tylko naukę, ale w ramach swojego wolnego czasu, zdobywają artykuły spożywcze we współpracy z Bankiem Żywności i razem z uczniami przygotowują darmowe posiłki. Wiadomo, nic tak nie łączy jak kulinaria. Rodzice również włączają się we wspólne przygotowywanie smakowitych potraw. Razem pichcą, gotują, rozmawiają, dzielą się doświadczeniami, po prostu są ze sobą. Wspierają się i pomagają sobie w pokonywaniu problemów.
I jeszcze jedno spojrzenie na lekcje jesienną porą: Grupa uczniów porządkuje teren, grabią liście, przycinają suche pędy krzewów, sadzą wrzosy. To ich kawałek ziemi, któremu oddają całe swoje zaangażowanie, pasje, serce. Słońce przebija się przez kolorowe liście drzew - tak wygląda lekcja. Bez dzwonków, bez tablicy i kredy, bez poganiania czy zmuszania do pracy. Jutro pewnie znowu trzeba będzie zebrać liście. Dzień jak, co dzień. I tak od 50 lat.
Tylko podziwiać takich nauczycieli. Wielkie brawa dla nich!