Czy faktycznie żyjemy tak, że miłość jest znakiem, dzięki któremu inni ludzie nas rozpoznają jako chrześcijan?
Ksiądz Marek Sadłocha pisze o Kościele-Ekipie, który dąży do doskonałości.
Dochodziło do konfrontacji, rzucania argumentami i… podejmowania wspólnych decyzji
Kościół, który poznawałem od dzieciństwa, związany był na początku z domem rodzinnym. To tam – początkowo – poznawałem podstawowe modlitwy, byłem zabierany na Msze Święte i uczyłem się tego, czym jest wspólnota. Idąc dalej, Kościół mojej młodości to grupa, w której dojrzewałem i rozwijałem się. Wyjątkowość polegała na tym, że razem potrafiliśmy spotykać się na różnych formach rozrywki, a później stać razem i służyć przy ołtarzu.
Obraz Kościoła, jaki ukształtował się z tamtych lat, to Kościół aktywny, młody i przede wszystkim Kościół-Ekipa (jako wspólnota). Jako dla młodzieży ważne były dla nas wspólne cele i wspólnie spędzony czas. Ta Ekipa nie tylko spotykała się na Mszach Świętych, ale wykraczała poza liturgię i wspólnie spędzała czas wolny. Niewątpliwie wpływ na taki kształt naszej grupy mieli księża posługujący w mojej rodzinnej parafii. Ich zaangażowanie, otwartość, radość i dyspozycyjność była dla nas genialna oraz wpływała bardzo pozytywnie. Ich wiara mobilizowała nas do tworzenia tych wszystkich dzieł, jakie wtedy podejmowaliśmy (nabożeństwa, wspólne wypady, zespół muzyczny, służba przy ołtarzu). Trzeba też zaznaczyć, że były sytuacje, kiedy nie zgadzaliśmy się z księżmi. Wtedy dochodziło do konfrontacji, rzucania argumentami i… podejmowania wspólnych decyzji.
W tym Kościele ważna jeszcze była swoboda – to tam jako młodzi rozumieliśmy się wspólnie i czuliśmy się dobrze. Nawet jeżeli ktoś z nas czuł jakieś trudności i był wyśmiany przez rówieśników, co zdarzało się rzadko, mógł liczyć na wsparcie innych. I to jest właśnie obraz Kościoła jaki pamiętam – Kościół-Ekipa.
Chciałbym żeby Kościół dalej był Ekipą, wspólnotą, w której każdy człowiek znajdzie miejsce
Dzisiaj patrzę na Kościół jako miejsce, w którym przewijają się trudności z radościami. Widać na nim z jednej strony rysy, z drugiej strony nadzieję i Miłość. Chciałbym, żeby Kościół dalej był Ekipą, wspólnotą, w której każdy człowiek znajdzie miejsce. Bardzo mocno leżą mi na sercu słowa z Dziejów Apostolskich, w których jest fragment opisujący pierwszych chrześcijan: „Zobaczcie, jak oni się miłują”. Jest to lekcja, która ciągle prowadzi mnie do zadawania sobie pytania: czy faktycznie żyjemy tak, że miłość jest znakiem, dzięki któremu inni ludzie nas rozpoznają jako chrześcijan?
Dzisiaj spotykamy się z różnym nastawieniem do Kościoła-Wspólnoty. Częstym zarzutem jest to, że nie jesteśmy autentyczni. To doprowadza mnie do zadania sobie pytania, co mogę zrobić, żeby przekazać moje doświadczenie Kościoła. Tej Ekipy, grupy ludzi, która może razem świetnie się bawić, czuć przy sobie swobodnie i dążyć do celu, jakim jest niebo. Widzę wielką potrzebę dawania świadectwa, mówienia o tym, jak my, Katolicy, widzimy Kościół i co On nam daje.
Wiem, że jest wiele osób, które dorastały w podobnym obrazie Kościoła, wiem też, że jest wiele osób, które doświadczyły innej strony Kościoła – i szczególnie oni potrzebują tych, którzy żyli, żyją w Kościele Miłości Ukrzyżowanej, która Zmartwychwstała. I to jest chyba najważniejsze, że Pierwsza Ekipa (Pierwsi Chrześcijanie) również nie byli doskonali, ale do tej doskonałości się kierowali. Kościół-Ekipa ku doskonałości – do tego dążę, bo Bóg, który jest Miłością, to cel tej wędrówki.
ks. Marek Sadłocha
O autorze nieobiektywnie
Marek to ksiądz diecezji elbląskiej. Pochodzi z Nowego Stawu. Wyświęcony został w 2018 roku. Trzy lata pracował w parafii pw. św. Urszuli Ledóchowskiej w Malborku. Natomiast od października 2021 roku studiuje na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II. Stąd się znamy. Uważam Marka za faceta konkretnego i zdecydowanego. Przyszedł na muzykologię, potem zaś podjął także – równolegle – studia biblijne, czym bardzo mi zaimponował. Marek to człowiek wielu talentów. Jak się można domyślić na podstawie faktu, iż studiuje muzykologię, gra na organach. Jest zapalonym piechurem – jako tenże dyrektoruje Elbląskiej Pielgrzymce Pieszej na Jasną Górę. Wreszcie – co, jak mi się wydaje, nie zdarza się wcale często, dlatego chcę to podkreślić – specjalizuje się w głoszeniu rekolekcji i mówieniu kazań do dzieci.
ks. Łukasz Libowski
a ja se byłem we Egipcie i pytali mnie czy katolik to tylko zboczeniec
lody ekipa?