Dachowanie na Wodzisławskiej. Ford wylądował na trawniku [ZDJĘCIA]
Kierujący fordem opuszczając rondo, dachował, w efekcie zakończył swoją podróż na pobliskim trawniku.
Z ustaleń policjantów z jastrzębskiej drogówki wynika, że kierujący fordem pomimo niskiej prędkości nagle dachował w wyniku zerwania tylnej osi. - Powodem zerwania osi była nadmiernie występująca korozja. Kierujący był trzeźwy, lecz został zabrany do szpitala celem dalszych badań. Pasażerom nic się nie stało - relacjonuje st. asp. Halina Semik, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Jastrzębiu-Zdroju.
Policjanci podkreślają, że zły stan techniczny pojazdów jest czynnikiem mającym bezpośredni wpływ na dużą liczbę wypadków. Przypominają, że za zaniedbania w kwestii stanu technicznego w pierwszej kolejności odpowiada kierujący pojazdem.
- Przypominamy, że stan techniczny, w jakim muszą znajdować się pojazdy, precyzuje Ustawa Prawo o ruchu drogowym. W przypadku ujawnienia nieprawidłowości, kierowcy grozi utrata dowodu rejestracyjnego, mandat karny lub wniosek o ukaranie do sądu, a niesprawny pojazd może zostać odholowany lawetą - zaznacza st. asp. Semik.
Dzisiejsze auta robią księgowi - liczy się ilość sprzedanych a nie jakość, auto ma wytrzymać góra 10-12 lat i masz kupić nowe (a w międzyczasie wymienisz silnik - albo i 2 razy - bo naprawa ma być nieopłacalna). Niby ocynkowane nadwozie - a po 3-4 latach ogniska korozji. W niektórych autach korozja jest tak podstępna jak rak - nic nie widać, nic się nie dzieje a nagle bum...
Wirtualna tylna belka pojazdu. Wszystkim, którym się wydaje, że właściciel mógł ją wymienić, bo tania i w ogóle, odpowiadam = nie mógł :) Po odkręceniu, od podłużnic, już nie byłoby do czego jej przykręcić. To auto już dawno wymagało odtworzenia podwozia.
Pytanie. Jakim cudem to auto przeszło przegląd techniczny? Przecież gołym okiem widać, że to jeżdżąca rdza, która nie powstała w ciągu miesiąca czy nawet pół roku. Panom policjantom radziłbym się zainteresować kto ostatni dokonywał badania technicznego. Miałem bardzo podobną sytuację. Kupiłem auto, które miesiąc wcześniej przeszło badania techniczne. Na łuku drogi przy wymijaniu, gdy wjechałem na kratkę ściekową, tylko dzięki doświadczeniu nie wylądowałem w rowie. Na szczęście autem jechałem ja, a nie syn, który właśnie odebrał prawo jazdy, bo najprawdopodobniej znów czytalibyśmy, że z niewyjaśnionych przyczyn auto zjechało do rowu. Zajechałem na najbliższą SKP i poprosiłem diagnostę o solidne sprawdzenie auta. Co się okazało-lewy tylny amortyzator 0% skuteczności, lewy tylny hamulec ledwo co trzymał. Diagnosta stwierdził, że takie usterki na pewno nie powstały w ciągu miesiąca. Wprawdzie mogłem się kopać z poprzednim właścicielem czy diagnostą, ale zależało mi na czasie i jeszcze tego samego dnia naprawiłem auto.