Z "Krokusem" zdobywaj góry
Zima. Słychać trzask drzew, które uginają się pod ciężarem śniegu. Żadnej ścieżki. Znaki zasypane. I jak tu zdobywać górę? W którą stronę iść? Wszędzie biało. Wszędzie potężne zaspy śniegu. Jednak są przewodnicy, mający doskonale opanowaną orientację w terenie. Grupa turystów zawsze pod ich kierunkiem znajduje szlak.
Jastrzębianie podziwiają piękne widoki i cieszą się urokami przyrody. I tak już od 50 lat. Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze Koło „Krokus” liczy już pół wieku. Zawiązało się na kopalni „Jastrzębie”, ale dzisiaj chodzą z nimi nie tylko górnicy. Po prostu wszyscy, dla których odkrywanie ciekawych terenów stało się pasją. Wędrują o każdej porze roku. Nie zniechęcają ich żadne warunki.
Górnicy to ludzie, którzy kochają życie i lubią się nim cieszyć. Wbrew niektórym opiniom są pełni pasji, ciekawych zainteresowań i pomysłów. Właśnie taka grupa osób zebrała się na liczącej wówczas zaledwie cztery lata kopalni „Jastrzębie” i postanowiła zawiązać Koło PTTK, przy rybnickim oddziale tej organizacji. Tutaj istotne jest nazwisko Bertholda Janochy, bardzo zasłużonego dla rozwoju jastrzębskiej turystyki. Ci, którzy założyli „Krokusa” mówili, że grzechem byłoby nie wykorzystać sąsiedztwa Beskidu Śląskiego, którego szczyty majaczą z okien jastrzębskich bloków. I tak to się zaczęło.
Góry, szczyty, piękne widoki pociągały turystów. To one wiodły prym wśród „krokusików”, ale nie tylko. Zdobyli chyba wszystkie zamki Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Były też kajaki no i oczywiście Mazury. Znaleźli się wielbiciele nart, rowerów, a nawet miłośnicy penetracji jaskiń. Szkolili się także w dziedzinie nurkowania. Nabyte umiejętności doskonalili na basenie, zbiorniku w Bukowie oraz na wyjazdowych obozach. Jak widać ludzi, którzy na co dzień zjeżdżali do kopalnianych podziemi, ciągnęło w góry, nad rzekę i jeziora, do jaskini. Bakcylem poznawania zarażali swoje rodziny, znajomych, przyjaciół. Wyjeżdżali nie tylko na weekendy, ale i rajdy, obozy. Często to właśnie na górskiej trasie zawiązywały się przyjaźnie na całe życie.
„Krokus” to nie tylko historia, piękne karty ciekawych wycieczek. To Koło, które nadal tętni życiem. Jastrzębianie głównie poznają piękno polskiego krajobrazu - to podstawa. Zdarzają się jednak zagraniczne wypady.
- Dla mnie jedną z ciekawszych wycieczek była ta zorganizowana do krainy bajkowych skał w Czechach oraz spływ rzeką Kamenice. Zwiedzaliśmy też tereny położone w Niemczech, w Saksonii. Poznaliśmy basteję oraz twierdzę Konigstein, górującej nad okolicą, z wijącą się w tle rzeką Łabą. Czasem warto poznać bogactwo przyrody i kultury naszych sąsiadów, zwłaszcza teraz, kiedy granice państw nie dzielą sztucznie krain geograficznych i pasm górskich - mówi Tadeusz Kurowski, nowo wybrany prezes Koła PTTK „Krokus”.
„Krokusiacy” chętnie jeżdżą też w rejon Beskidu Śląsko-Morawskiego, do naszych czeskich sąsiadów. Kiedyś właśnie te sztuczne, polityczne granice uniemożliwiały takie eskapady. Na Łysej Chorze - Łysej Górze byli już tyle razy, że trudno to zliczyć. Ale przecież to jeden z charakterystycznych szczytów, widocznych z Jastrzębia.
Chętnych na wyjazdy nie brakuje. Czasami trzeba zamawiać aż dwa autokary. W 2016 roku aż 800 osób wzięło udział wycieczkach, w tym ponad 50 dzieci. W tym kończącym się roku zorganizowano 17 wycieczek jedno i wielodniowych.
- Wycieczki są dla każdego. Można powiedzieć i dużego, i małego. Staramy się tak wytyczać szlak, aby każdy dał radę. Nie są to jakieś ekstremalne eskapady, wymagające nadzwyczajnej kondycji fizycznej. Zresztą proponujemy łatwiejsze i nieco trudniejsze wyjazdy. Każdy może coś wybrać - przekonuje Tadeusz Kurowski.
Są też imprezy organizowane na całkowitym luzie, jak na przykład babski comber, na którym panie bawią się we własnym gronie. Jest też cykliczna impreza z okazji Dnia Dziecka, organizowana w Chatce na Rogaczu w Beskidzie Małym.
Na 2017 rok już powstał ciekawy plan imprez. Nie ma przerwy nawet w zimie. Wiadomo, że wędrowania o tej porze roku jest bardziej wymagające, ale nie brakuje amatorów na taką eskapadę. W styczniu coś dla wszystkich - kulig. Potem Beskid Mały i Leskowiec. Jest też tajemnicza góra Ślęża. Będzie wyjazd do Jury Krakowsko-Częstochowskiej w góry Bystrzyckie, Sowie, Beskid Śląsko-Morawski, no i nasz rodzimy, Śląski. To tylko najważniejsze plany na nadchodzący rok.
O tym, co dokładnie planują „Krokusiacy” można dowiedzieć się z profilu FB oraz strony www. Warto utrzymywać z nimi kontakt, bo może akurat kogoś zainteresuje propozycja wyjazdu.
Rarytasem na zakończenie sezonu 2016/2017 będzie wypad na intrygująco brzmiącą „Ścieżkę w chmurach”. Znajduje się na terenie Czech, w masywie Śnieżnika. Właśnie tam jest coś, co można nazwać „Górską Wieżą Eiffla”. Turysta wędruje po alejkach zawieszonych na wymyślnej konstrukcji stalowej, dzięki czemu bez przesady może dotknąć głową chmur. Ta atrakcja jest stosunkowo młoda, bo oddano ją do użytku w 2015 roku. Budzi różne opinie, a ci, którzy tam byli mówią, że widoki zapierają dech w piersiach. Trudno się, zatem dziwić, iż ten obiekt został wybrany na ukoronowanie sezonu turystycznego.
„Krokusiacy” zapraszają chętnych w swoje szeregi, a także tych, którzy sporadycznie wędrują po górach. Jak widać 50-letni jubilat nie traci werwy i ciągle ma ciekawe plany. Ciągle się rozwija. Ludzie tworzący Koło się zmieniają, ale łączy ich pasja poznawania i umiłowania piękna przyrody.
Fajna ekpia, ciekawe wycieczki:)
Pozdrawiam zgrana i wesola grupę Krokusiakow.a nowemu Prezesowi zycze samych udanych imprez.Teresa K.sympatyk